Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2019

Takie kwiatki

Jadąc po drodze do pracy, widzę dużo kolorowych kwiatuszków, których nazw nie znam, idąc ostatnio do dentystki widziałam żonklile i tulipany, a wszędzie jest aż żółto od żółtych kulistych krzaków forsycji. Równolegle dalej są zimne poranki i chłodne wieczory, a ja wciąż śpię jak zakonnica w długiej piżamie wsadzonej w skarpety i rękawach po same dłonie. Mój Mateusz otwiera okno, ja podkręcam temperaturę. To tak w ramach treningu negocjacji przedmałżeńskich. Może to i dobrze, że tak powoli się ta wiosna wykluwa, że przywiezione z rodzinnego domu trampki i adidaski póki co zostały tylko wyprane i skitrane w szafie. Może powinnam się cieszyć, że jeszcze nie ma ciepłych wieczorów, bo mogę tkwić w domu z kubkiem herbaty z sokiem malinowym i odpalonym Netflixem, a nie biegać, jak sobie wiecznie obiecuję. Bo oprócz powolnie budzącej się wiosny, wszystko leci błyskawicznie. Nie ma poniedziałków, nie ma sobót. Są środy, piątki i niedziele. Tydzień składa się jak harmonijkowa książeczka

Oswoić Pachelbela czyli Ślubne odc. 4 (2 miesiące do)

Pana Pachelbela poznałam przez przypadek. Szybko mi podszedł, od początku ujął, jak nic innego powodował u mnie cały zalew wzruszeń. Mam z nim cudowne wspomnienia z upalnego lata '17. Towarzyszył mi podczas nocnych służb na terenie OPP Piaseczno, umilał samotne wieczory, powodował ciary na ciele i żaby w żołądku. Dziś mogę śmiało powiedzieć, że uwielbiam go tak samo mocno i wciąż kocham jego brzmienie. Bo Pan Pachelbel to kompozytor. I tak - dźwięki poszczególnych nut wprawiają mnie w głębokie natchnienie i wyciskają mi łzy z oczu, choć wcześniej musiałam sobie zapuścić szampon do oka, żeby to poczuć. Moja historia z łzami zaczęła się, kiedy zamknęłam rozdział pt. "Twarda, mocna, niedostępna" i otworzyłam się na związek, a historia z Pachelbelem zaczęła się dwa lata temu, trwa nadal i zagra pierwsze skrzypce na moim weselu. I właśnie. To nic, że filmiki z zaniedbanymi czy skatowanymi psami wywołują u mnie płacz. Nie szkodzi, że wzruszam się na niektórych filma

Zaproszenia i inne kataklizmy (ślubne odc. 5)

Nigdy nie byłam pedantką. Prawie nigdy. Kiedy zmetamorfozowałam sobie pokój miałam taką fazę, że biegałam ze ścierką od rana do wieczora, a odkurzanie, mycie, pastowanie podłóg i polerowanie lustra opanowałam do perfekcji. No, ale miałam wtedy więcej czasu i dopieszczałam tylko swój pokój. W kuchni rządziłam głównie bałaganiąc warzywami, a łazienki nie tykałam w ogóle. Tak. W domu byłam Księżniczką Nietykalską - we własnym mieszkaniu jestem Królową Kibla. Sama się nią mianowałam od pierwszych dni mieszkania u M., a on mianował się Generalnym Śmieciarzem. Oprócz tego od razu przyozdobiłam jego podłogę w salonie zwiniętą jak żmija prostownicą, książkami i kosmetykami, a dla zdrowej równowagi - kuchnię masą ściereczek i detergentów. Mam uwiecznione na zdjęciach momenty kiedy pozuję z Mr Muscle (to tak dla podkreślenia, że ważyłam wtedy trochę więcej i miałam bajcepsa), wieszam pranie i myję podłogę i mam też takie, na których leżę na otoczonym wysokimi blokami balkonie i mal

Jak z bajki Disneya

Dżasmina miała tygrysa Rajaha, Roszpunka Pascala, który był kameleonem, ale Pocahontas przebiła wszystkich. Skubana miała i błękitnego kolibra i zwariowanego szopa pracza. Nie wiem dokładnie na czym polegała relacja Dżasminy z tygrysem, bo nie pamiętam tej bajki, a imię tygrysa musiałam sobie wyguglać, ale wiem, że blond długowłosa księżniczka nosiła swojego zmiennego przyjaciela na ramieniu, a zabawny szop biegał wszędzie za pomarańczowoskórą Indianką. Oczywiście była też cała plejada Jane i Kopciuszków, ale one miały swoich Tarzanów i mydełkowatych księciuni, Pocahontas z szopem wygrywała w przedbiegach. W ogóle nie  marzyłam o Tarzanie, za to strasznie chciałam mieć zwierzątko jak z bajki. Takie, które jest puchate, bajeczne i zachowuje się jak mój cień. Miałam kiedyś szynszylka, który był mega puchaty i mega niedostępny. Kochałam go całe jedenaście lat, ale nie mogę powiedzieć, żebym miała z nim więź jak z bajki Disneya. Mam za to ragdolla. I on przebija wszystko.