Przejdź do głównej zawartości

ludzie inteligentni

Cechą ludzi inteligentnych jest niezamykanie się w hermetycznym ciemnym światku, tylko otwartość na nowe.
To porzucenie Ciemnogrodu, żeby pozwolić się trochę oświecić i zastanowić się, czy to, co inne, rzeczywiście jest takie złe.

Inteligencja to zdrowe podejście, rozsądek, odrobina samokrytycyzmu i duża dawka obiektywizmu.
Człowiek inteligentny, nie skacze, bo wszyscy skaczą, nie skacze, gdy ktoś każe mu skakać i nie skacze do swojej marchewki, którą ktoś inny trzyma na mocno podejrzanym kiju.

Cechą ludzi inteligentnych są szeroko otwarte oczy i jeszcze szerzej otwarte umysły.
Ludzie inteligentni mają charakter, pasje i swoje zdanie.
Mają też swoje problemy i nimi się zajmują, a jak ich nie mają to cieszą się życiem. Nie mącą sobie w głowie plotkami i strzelaniem fałszem na lewo i prawo.

Cechą ludzi inteligentnych jest ich szerokie spojrzenie i poszerzanie horyzontów.
Jest nią też myślenie. Myślenie, zanim coś się zrobi i zanim coś się powie. Zwłaszcza jeśli mówi się coś o kimś i kiedy nie ma się pewności, czy tak jest naprawdę.
Ludzie inteligentni mają na tyle ciekawe życie, że nie muszą zajmować i interesować się życiem innych.
Nie muszą się dowartościowywać ocenianiem, krytykanctwem, obmawianiem, bo są tacy jacy są, ani lepsi, ani gorsi. Normalni.
Cechą ludzi inteligentnych jest szukanie i poszukiwanie, pogłębianie wiedzy i zdobywanie nowych doświadczeń. Czasem i tych mniej ambitnych, czasem mniej ważnych, a czasem trudnych czy niemiłych.
Jest nią też ponoć przeklinanie, bałaganienie i wielozadaniowość.
Cechą ludzi inteligentnych jest pragmatyzm i cynizm, to nie przyjmowanie czegoś w ciemno i na ślepo i nie wierzenie we wszystko, co ktoś mówi.

Ludzie, którzy myślą, nie widzą świata na czarno i biało, bo wiedzą, że podobnie jak istnienie cała gama szarych odcieni, istnieje też mniejsze zło, inna perspektywa i zmiana poglądów, a swoje opinie i wierzenia opierają głównie na faktach i tym, co można sprawdzić, zgłębić i zbadać.

Cechą ludzi inteligentnych jest głód świata i głód wiedzy.
Nie byłoby ludzi inteligentnych, gdyby nie książki, a książki nie powstawałyby gdyby wszyscy byli tak ściśle zakorzenieni w tradycji i zaścianku, bo baliby się mówić i po cichu, ale głośno wyrażać siebie.
Nie byłby naszej Noblistki, gdyby bała się pisać i gdyby nie miała własnego zdania i twardego słowa pisanego. Ze wstydem przyznam, że nie czytałam ani jednej jej książki. Znam nazwisko, kojarzę jakieś tytuły, ale nigdy mnie nie korciło, żeby sięgnąć po tę lekturę. Na ogół wybieram książki lekkie, choć nie romanse, a thrillery i kryminały ze śledztwem w tle. Choć sama nie wiem czy to, że nie muszę liczyć kolejnych czytanych książek, bo pochłaniam je w tempie "jedna za drugą" to też powód do wstydu.
To, że sama wydałam książkę, choć to jednak nie jest jakieś ambitne dzieło, to chyba też nie powód, żeby się wstydzić. Wolę mieć pasję i w wolnym czasie pisać niż zajmować się niczym. Zamiast rodzić dzieci, wolę mnożyć pomysły i płodzić książki. Wolę nie być kobietą, która jest jak jest tofu - bez smaku, bez wyrazu i przyjmując smaki, które są obok. Wolę być sobą.

Cechą ludzi myślących jest umiejętność czytania między wierszami i sztuka przesiewania faktów, szeregując je według ich ważności. Docenianie sztuki, rozwijanie się, samodoskonalenie.
Cechą ludzi inteligentnych jest brak oporu przed próbowaniem czegoś nowego i chęć zmian...
A ja wygrałam życie, bo to wiem.
Bo żyje tak jak chce i na własnych zasadach.
Żyję po swojemu, ale starając się też zdrowy dystans we wszystkim.
Żyję tak, żeby kiedyś nie żałować i żyję patrząc przez przednią szybę, a nie tylne lusterko.
A jeśli się nagnę - solidnie tego żałuję i solennie obiecuję poprawę.
Śmieję się w twarz, jak ktoś się śmieje ze mnie, nie ulegam presji, nie ufam stereotypom.
Jestem małą byłą policjantką, niepragnącą mieć dzieci nauczycielką wiecznie otoczoną dziećmi, wegetarianką, która walczy o każde zwierzę, ale pająki pozwala zabijać z zimną krwią.
Mówię co myślę i robię, co uważam.
I bez choćby odrobiny fałszu, szybko i bezboleśnie usuwam osoby z kont społecznościowych, kiedy namiętnie wrzuca porównanie polowań na dziki do aborcji, zbyt twarde poglądy religijne, albo - jak ktoś mówi za moimi uszami ;). Cóż, czasem staram się być kulturalna i delikatna, a czasem zwyczajnie - nie. Z pewnością sama też zniknęłam z wielu kont po przekroczeniu dozwolonej liczby zdjęć kotów na tablicy, więc wzruszam ramionami. Widać tak musi być ;)


A bloga piszę, bo umiem pisać.
Mam łatwość słownictwa, szybki potok słów, który umiem zgrabnie z siebie wylać i chęć tworzenia. Chyba ciut bardziej ambitną niż bycie tofu.
Umiem pisać tak dobrze o miętowych garnkach, jak płodzić publikacje naukowe, felietony na strony internetowe, artykuły do gazetki czy książki.


Dalej będę pisać.
Dalej będę prowadzić bloga i dalej w wolnej chwili i przy natchnieniu pokuszę się o wyssane z palca książkowe historie i powieściowe opowieści.
Za dużą jestem dziewczynką, żeby się martwić i przejmować.
A wsparcie? Chyba mam jakiś zapas, resztę wyprodukuję sobie sama. Z chęci, pasji, siły woli.
Kto mnie czyta? Kto nie czyta?
Mało ważne - zawsze będzie mnie czytać mama, zawsze mogę się poczytać sama.


A w następnym wpisie z pewnością będzie patelnia, miętowe talerze i żelazko ;)))


http://www.hania.es/court-zla-kobieta/



Komentarze

  1. Jestem z Ciebe corcia mega dumna. Badz soba zawsze i wszedzie. Kocham

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

wróciłam!

Musiało upłynąć trochę wody, musiał mnie zacząć boleć kręgosłup, żebym doszła do wniosku, że szczupłość nie równa się zdrowie, ale z dumą melduję, że wróciłam do dobrej kondycji. Kondycję bardzo łatwo stracić, a ciężko do niej wrócić. Moja poszła razem ze zmianą pracy, związkiem, przeprowadzkami i zmianą trybu życia na chill, kocyk i kotki. Więc tak naprawdę już parę lat temu. I nie potrafię, powiedzieć czemu, bo nikt mnie siłą pod tym kocem nie trzymał, koty naprawdę nie są aż tak absorbujące, a ja przecież zawsze byłam trochę ADHD. Wprawdzie gdzieś tak w covidzie, kiedy namiętnie udzielałam się w nieswoim ogródku - tzn. głównie woziłam taczki i chciałam wozić taczki, uznałam, że siłę jakąś tam mam. Ale nic poza tym. Przez to lato dbałam o siebie. Dużo spacerów, dużo roweru, trochę biegania. I bieganie też mi wychodziło - w sensie więcej było biegania niż chodzenia, zakwasy też były solidne, a ja czerwona jak cegła, więc oszustw nie było. Wraz z nadejściem roku szkolnego zmieniłam się

po turecku +

Nowy Rok zaczęłam kupieniem wielkiego fioletowo-miętowego bidonu i piłki do fitnessu. Nooo i zakwasami w brzuchu.  I wcale nie miałam postanowienia dbania o formę, bo zmianę trybu życia wdrożyłam już jakiś czas temu - po prostu.  Nie robię żadnych noworocznych postanowień, chyba, że takie wewnętrzne, bardziej osobiste, dotyczące zmian w sobie samej, ale które nie są jakoś bardzo górnolotne. Z wysokości szybko się spada. Odkąd wróciłam do pracy, cierpię na brak czasu na czytanie, ale w poprzedni weekend nadrobiłam wszystko. I udało mi się zrobić Killera Chodakowskiej - zapomniałam już, jak on kopie. Nie wiem, może znacie bardziej intensywne ćwiczenia, ale dla mnie Killer jest z tych ćwiczeń, które naprawdę dają w D. Ale z niewiadomych przyczyn (a może z tych, że jednak długo siedzę i pracuję) ostatnio dość mocno doskwiera mi kark, w ten weekend uprawiałam więc ćwiczenia dla seniorów pt. "Zdrowy kręgosłup". Lol. Poza tym mamy mrozy, dzień dalej parszywie krótki, auta nie chcą n

łapówka

Jeśli mylicie buraki z brokułem, kiedy piszecie listę zakupów, a zamiast "napiwek" mówicie "łapówka", to najpewniej przeszliście covida, jak ja. Nie kaszel, nie siedzenie w domu, a mgła umysłowa, jaka potem opada jest definitywnie NAJGORSZA. Zdarzyło mi się jeszcze zapomnieć PINu do telefonu (ale używałam go bardzo dawno, bo telefon nowy, więc nie musiałam go resetować jak poprzedni co dwa dni...), schować solniczkę i pieprzniczkę grzybki do szuflady obok tej właściwej i wziąć złe kluczyki do samochodu, kiedy przed Świętami jechałam na szybką rozgrzewającą herbatkę z koleżanką. Ale na usprawiedliwienie dodam, że to ten sam model, mój jest tylko mniej odrapany (głównie dlatego, że nasze auto odrapałam ja, a teraz mam pożyczone od rodziców, zanim doczekam się swojego miętowego dziecka ;)). Okres przed Świętami był średni, bo jak mi wyskoczył pozytywny test, zostałam już te parę dni w domu, zwłaszcza, że czułam się słabo i łapałam wszystko jak pelikan (np. wyglądałam b