Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2020

bez słowa na "k"

Dzień po 29. urodzinach, z przewracającymi się w brzuchu ziemniaczanym gołąbkami w sosie grzybowym, efektownym pryszczem na czole, podwyższonym progesteronem na kartce z wynikami, kilkoma szczęśliwie negatywnymi kawałkami plastiku stukającymi pocieszająco w metalowym koszu w toalecie. Z mężem kręcącym się w łóżku, ciemnością za oknem, dwoma wiosennymi bukietami tulipanów w słoiku, pomyślałam: - A co jeśli? Jeśli jednak. Jeśli mój pozorny dzięki niepokornej tarczycy spokój i pulsujący nadchodzącym szczęściem pryszcz to tylko zasłona dymna? Co jeśli? No co. Mam 29 lat. Właśnie je skończyłam. Za parę dni wybije 9 miesięcy po ślubie. Dziw, że nie plączę się jeszcze pod porodówką. Ale zdążyłabym przed 30tką. Chyba, że dzieć wyszedłby już od razu z plecaczkiem, gotowy do przedszkola. W pracy zostałabym do sierpnia  - jak przewiduje umowa, potem wywaliłoby mi bebzol i w wakacje mogłabym trzymać miskę z truskawkami na okazałym brzuchu, a od września byłabym już bezrobotna