Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2020

nowe

Jak już wiedziałam, że zamykają szkołę i że będę kwitnąć w domu i uczyć zdalnie, wiedziałam też, że może to trochę potrwać. Myślałam - ani to wakacje, ani L4, ani bezrobocie. Siedzenie w domu, ale obowiązki i gotowość cały czas. Dziwny, dziwny czas. Ale myślałam też, że nie wiem jak to przeżyję, że będzie mi się dłużyć niemiłosiernie i że na co było kupować te szminki (bo co, będę się malować do laptopa?). Nie wiem kiedy zleciały ponad trzy miesiące. Nie wiem. Nie potrafię ich oddzielić od siebie jakimiś większymi wydarzeniami jak wcześniej - tu jakaś impreza rodzinna, tu wyjazd, tu zakupy. Potrafię tylko powiedzieć błyskotliwie "No. W ferie zimowe zdążyliśmy skoczyć do Białki. Wymoczyliśmy tyłki w basenach i zobaczyliśmy śnieg i zimę. Plus ja zdołałam poplamić nowe dżinsy plamą z oliwy i tak samo zdołałam ją wyprać w umywalce, susząc się później suszarką do rąk" (akrobacje czynione w łazience były doprawdy imponujące). Później zaczyna się już smętna fala spania, s

mała kobietka

Wiele definicji. Mnóstwo piosenek. Filmów, książek i cytatów. Wszystkie o miłości. Każdy inaczej ją definiuje, każdy inaczej rozumie. A ja w miłość nie wierzyłam, więc dalej czuję się nią zaskoczona.  Wierzyłam w miłość do rodziców, do dziecka, chociaż dziecka nie mam, do zwierząt - jak najbardziej. Najciężej przychodziło mi uświadomienie sobie, że można kogoś mocno pokochać i tak samo mocno być przez niego kochanym. Że tu nie ma nic na siłę, że nie jest się razem, żeby tylko być z kimś, że nie ma w tym nic sztucznego, nie ma przyzwyczajenia czy znudzenia, tylko po prostu dobrze jest z tym kimś patrzeć razem w jedną stronę. Ostatnio oglądaliśmy film kostiumowy "Małe kobietki" i jestem pozytywnie zaskoczona, bo był ładnie wykreowany i zagrany. Jedna z głównych bohaterek - marząca o byciu pisarką i zarzekająca się, że chce być starą panną i absolutnie nie wyjdzie za mąż, wprawiła mojego męża w dobry nastrój. "Jakbym. Ciebie. Widział". Tonąc

kwiaty z supermarketu

Mój mąż nigdy by mi nie kupił kwiatków z supermarketu. Kwiaty kupuje mi okazjonalnie i jest to ładny, drogi bukiet z kwiaciarni. Wymuskany, wypindrzony. Nawet jeśli szepnę mu podczas zakupów, że to nic, że mi to nie przeszkadza. No kup mi ten bukiet za 7.99! Kup mi go w poniedziałek, środę i piątek. Kup z okazji Dnia Radiowca, Dnia Bez Majtek i bez okazji. Kup, póki są tulipany, bo rocznicę mamy czerwcową, więc musisz coś wymyślić. I nie może być tam różu, tiulu ani brokatu. To nic, że są troszkę chude. Że mizerne. Postawię sobie tulipany na stole w kuchni. Oderwę cenę. Zdejmę ten celofan. Nie. On nie kupuje kwiatów z supermarketu. I jeszcze jak się będzie wykręcał. Jakbym mu kazała zrobić coś niemoralnego. Jakbym mu kazała ukraść te tulipany z półki! "Nie kupuję kwiatów z supermarketu". Koniec kropka. Mój mąż zdecydowanie jest osobą zwierzolubną. Czasami zastanawiam się, czy nie bardziej niż ja, bo choć to u mnie występuje więcej cmokania, wzruszania