Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2020

włoskie smaki

Kilka dni przed Świętami, kiedy biegałam po mieście z paczuszką goździków, ostatnimi drobiazgami do dorzucenia do świątecznych prezentów i z parasolką, zamarzyła mi się włoska pizza. Taka prosta, zwyczajna, ale z dobrych składników i najlepiej z pieca. Z mozzarellą, sosem pomidorowym i świeżą bazylią. Przełknęłam ślinę i poszłam po bułki. Tam zachciało mi się kapuśniaczków na cieśnie francuskim. "Bez sensu" - pomyślałam. Przecież za chwilę opcham się pierogów z kapustą, no i nie będę robić specjalnie barszczu. A ten gotowy w kartonie, który tak zachwalała moja siostra, jak otworzę teraz, to będę pić w sam raz do Wigilii. Wyszłam ze sklepu, myśląc "Nie wolno iść na zakupy głodnym!" i ślinka mi pociekła na myśl o pierogach z kaszą gryczaną. To pragnienie okazało się najprostsze do spełnienia, bo akurat rozpakowywałam zakupy, kiedy zadzwoniła mama, kichając od pierogowej mąki w nosie. No to pojechałam po tuzin pierogów, jeszcze surowych, a potem wrzuciłam je do wrzątku

choinka

Szóstego grudnia w naszym mieszkanku stanęła Panna Ch. i od razu zrobiło się przytulniej. Choć nie wiem, kiedy ostatni raz tak szybko ubrałam choinkę.  Chyba jak miałam cztery lata. Ale mimo, że o mało nie wykręciłam sobie palców podczas nawlekania cukierków i pewnie rachunek będzie wyższy, skoro światełka świecą się na okrągło, to i tak choinka wyjątkowo mnie w tym roku jara. No i Bluśka też, bo trochę trąca bombki, czasem ściąga kokardki, ale już bezapelacyjnie kocha leżeć pod choinką. Wślizguje się pod nią za każdym razem, kiedy włączę świecidełka, choć i bez tego też waruje pod gałązkami. Całkiem inaczej siedzi mi się w domu, odkąd go przystroiłam; jest klimat i cudownie mi się czyta wieczorem, przy migoczącej choince i włączonej lampce.  A kradzione z gałązek cukierki smakują dwa razy lepiej (i nie tuczą!). Grudzień popierdziela tak samo szybko jak wszystkie inne miesiące i ani się obejrzę, a już będzie nowy rok. Kręcę się między zdalną edukacją, książkami, ozdobami świątecznymi i

ravioli

Czy naprawdę skończył się listopad? Czy za chwilę będą święta, sylwester i nowy rok? Przecież dopiero zaczął się ten szalony '20! Moim postanowieniem jest zacząć grudzień od dekorowania mieszkania i ubierania choinki, więc dziś chciałyśmy sobie zrobić z siostrą klimat i odpaliłyśmy Grincha na Netflixie. Ale niestety, ponieważ nasze spotkanie odbyło się w celu wytwarzania odpornościowego soku (z cytrusów, imbiru, kurkumy i miodu), nie miałyśmy czasu rzucić okien na ekran, bo odmierzałyśmy i mieszałyśmy.  Wczorajsza sobota miała być za to Dniem Ravioli, mopa i SPA, bo miałam plan: 1) zrobić pyszne restauracyjne danko - małe, mięciutkie, rozpływające się w ustach pierożki (kupiłam specjalną foremkę) ze szpinakiem i ricottą, polane masełkiem, posypane parmezanem i w pakiecie ze świeżą bazylią,  2) potem posprzątać powstały bajzel - odkurzyć, polatać na mopie, ogarnąć kurze, podlać dogorywające kwiatki, 3) zmyć naolejowane dzień wcześniej włosy olejkiem z awokado pod bajecznie długim go