Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2022

co się utnie, a czego będzie brak

Po ostatnim kółku plastycznym, które prowadzę z dziećmi, mogę stwierdzić, że nadal tkwią we mnie resztki talentu do miętolenia paluszkami plasteliny i pod presją stękania gorących próśb pięciu dziewczynek, potrafię wyczarować całkiem urocze koale. Choć paznokcie miałam później ozdobione zielonym (eukaliptus) szlaczkiem, odpornym na wodę i mydło, rodzi się we mnie nadzieja, że może choć jedna z tych artystycznych panien zostanie kiedyś manikiużystką i strzeli mi za to poświęcenie dziękczynne pazurki ^^. Aktualnie większość długich wieczorów spędzam a to z ołówkami, a to z farbami i moja siostra stwierdziła już dawno "Kup sobie plastelinę!", ale moje zapędy artystyczne hamują się na tyle, by wiedzieć, że brudne pędzle w łazienkowej umywalce, sześć tysięcy ołówków na biurku czy kolejne "obrazy" są ok, walające się po mieszkaniu rozdeptane kulki plasteliny - okej nie są. Dlatego nie mogę powiedzieć, że lepienie koali było nieprzyjemne. Zgodnie z dewizą "W domu tego

balony

MARZEC 2021 Nie robiłam osiemnastki. W czasach liceum moją największą radością był wegetarianizm i wieszanie plakatów z rozpołowioną krową albo szczęśliwymi króliczkami na poddaszu, mój szczęśliwy (jak mógł popodgryzać mi meble) szynszylek i nauka do matury. Plus jakieś thrillery. Na 18 urodziny przyszła do mnie kuzynka z kuzynem i ananasem z kokardą zamiast czekolady (faza ostrego weganizmu), byli rodzice i była siostra. Alkoholu nie piłam. Pierwszy alkohol wypiłam jako 21latka, czyli bardzo po amerykańsku. Wypiłam pół piwa cytrynowego, postawionego przez polskiego kolegę na bułgarskiej wymianie zagranicznej.  Ogólnie, choć od tej pory minęła już prawie dekada, alkohol piję sporadycznie, jak na lekarstwo i bardzo, bardzo rzadko. Często jestem kierowcą, często boli mnie głowa i wolę wypić mocną kawę niż najsłabszy alkohol. Ale zeszłoroczny ('20) Sylwester był pyszny z Piccolo i wyparowanym Martini podczas naszej świątecznej kwarantanny spod znaku domowych miękkich (!) pierniczków i

2022

W roku '21 marzeniem nr 1 była budowa domu.  Czekałam na nią jak dziecko, wypatrujące Świętego Mikołaja. Z nosem przyciśniętym do szyby, kontrolująca najświeższe prognozy pogodowe. Wbicie pierwszej łopaty szybko przerodziło się w murowanie, wybieranie koloru dachu i okien. Udało się to, co chcieliśmy osiągnąć i teraz pozostaje tylko zbierać siły (i kasę) na dalsze etapy budowy. Czekałam też na swoją zmianę kodu, na trójkę z przodu. Impreza była na tyle huczna, na ile pozwoliły na to covidowe czasy (sic, dalej nie wrzuciłam mojej relacji o miętowych balonach...). No i na wakacje czekałam, jak co roku. Rok zleciał niesamowicie szybko. Po prostu jak jedno mrugnięcie. Mam nadzieję, że i ten upłynie zdrowo, przyjemnie i szybko i kolejne Święta spędzę już nie w mieszkanku w centrum, a w domku pod lasem ;) Koniec tego roku świętuję oglądając jednym okiem "Homeland", drugim lustrując puzzle, kolorując i rysując, ciesząc się ciepłym sweterkiem z lumpeksu (z Bambim <3), pod czer