Przejdź do głównej zawartości

O czym się nie pisze? ;]


Wiem, że wpisów nie pisze się pod wpływem silnych emocji.
Szczególnie jeśli to negatywne emocje.
Albo emocje wyjątkowo mocne.
Nie pisze się więc, kiedy jest się zdenerwowanym, smutnym albo złym.
Nie daj Boże rozżalonym.
O nie! Nie wolno pisać rozżalonych wpisów.
Nie wolno też pisać postów pod wpływem nagłego przyjemnego wydarzenia. Ani też bezpośrednio po przykrym zdarzeniu. Bo albo wpis będzie pełen ochów, achów i westchnięć (nie, nie wierzę, że Czytelnicy nie wyczują tego entuzjastycznego tonu i nie domyślą się, że zadziorny emotikon na zadziornym emotikonie nie oznacza wyższego stopnia zadowolenia) albo będzie dołująco i żenująco smutny.
Nie wolno pisać wtedy, kiedy ktoś nas zranił, bo emocje wypłyną z nas taką falą, że potopią wszystko wkoło. No i osoby, które nas zraniły dowiedzą się, że sprawiły nam przykrość. A po co mają to wiedzieć?
Nie wolno pisać, jeśli na czymś nam zależy, bo jak to stracimy może się okazać, że zależało nam bardziej niż myśleliśmy.
Nie wolno pisać postów tematycznych jeśli temat jest bardzo aktualny, a nie chcemy o tym akurat mówić głośno. Np. lepiej nie pisać o obgadywaniu, jeśli ktoś nas obgadał.
Nie wolno pisać wtedy, gdy kiedy chcemy się podzielić z czytelnikami tym, czym nie powinniśmy się z nimi dzielić.
Ani pisać tego, co lepiej zostawić w sekrecie.
Nie wolno pisać zbyt refleksyjnych wpisów i wrzucać do niego mądrych treści, bo jeszcze ktoś w nie uwierzy. Albo pomyśli, że autor jest ogarnięty (a nie jest).
Nie wolno pisać o rzeczach, które są zbyt prywatne.
Nie wolno poruszać tematów mogących wzbudzić dyskusje, jeśli nie chce nam się dyskutować.
Nie wolno pisać zbyt głębokich wpisów. Ani wpisów zbyt płytkich.
Nie wolno być zbyt wylewnym. Ani tajemniczym, bo wtedy to już na pewno zaczną się pytania: "Emmmm, ale o co chodzi?!" .
Nie wolno pisać o tym, co nam się stało, jeśli nie chcemy zasypu troski (Spoko, spoko! Lekka chrypka to nie zawał!).
Nie wolno pisać, jak czymś się przejmujemy. Bo nie powinno się niczym przejmować, tak? A jeśli nawet, to lepiej tego szczególnie nie okazywać.
Nie wolno pisać o tym, co nie zostało jeszcze zweryfikowane, zatwierdzone certyfikatem bezpieczeństwa i potwierdzone w 100%. Na przykład o tym, że dobrze poszedł nam test, skoro nie mamy jego wyników. Na przykład ;)
Nie wolno pisać o tym, co może kogoś urazić. Bo nie lubimy nikogo urażać.
Nie wolno też pisać kiedy jest się zmęczonym, bo wtedy trzeba walnąć się pod kocyk i oddać się Morfeuszowi. Znaczy - jego ramionom.
I nie wolno pisać, jak nie ma się czasu. Ponieważ nie ma się na to czasu ^^.


Tak więc skoro już wiecie co u mnie słychać to dodam tylko, że właśnie mija drugi miesiąc od kiedy zostałam przyjęta do Policji, że znów zamówiłam nową bluzę (koralowe love ;]), że wszyscy się śmieją z mojego zachrypniętego głosu i że mam już małe bicepsiki na rękach przez co zastanawiam się jak wcisnę się w miętową sukienkę na dwóch weselach w lecie... ^^.
I że strrrrasznie mnie nosi do pisania, a jak na złość jest to ostatnia rzecz na jaką mam czas... ;)









Komentarze

Popularne posty z tego bloga

wróciłam!

Musiało upłynąć trochę wody, musiał mnie zacząć boleć kręgosłup, żebym doszła do wniosku, że szczupłość nie równa się zdrowie, ale z dumą melduję, że wróciłam do dobrej kondycji. Kondycję bardzo łatwo stracić, a ciężko do niej wrócić. Moja poszła razem ze zmianą pracy, związkiem, przeprowadzkami i zmianą trybu życia na chill, kocyk i kotki. Więc tak naprawdę już parę lat temu. I nie potrafię, powiedzieć czemu, bo nikt mnie siłą pod tym kocem nie trzymał, koty naprawdę nie są aż tak absorbujące, a ja przecież zawsze byłam trochę ADHD. Wprawdzie gdzieś tak w covidzie, kiedy namiętnie udzielałam się w nieswoim ogródku - tzn. głównie woziłam taczki i chciałam wozić taczki, uznałam, że siłę jakąś tam mam. Ale nic poza tym. Przez to lato dbałam o siebie. Dużo spacerów, dużo roweru, trochę biegania. I bieganie też mi wychodziło - w sensie więcej było biegania niż chodzenia, zakwasy też były solidne, a ja czerwona jak cegła, więc oszustw nie było. Wraz z nadejściem roku szkolnego zmieniłam się

po turecku +

Nowy Rok zaczęłam kupieniem wielkiego fioletowo-miętowego bidonu i piłki do fitnessu. Nooo i zakwasami w brzuchu.  I wcale nie miałam postanowienia dbania o formę, bo zmianę trybu życia wdrożyłam już jakiś czas temu - po prostu.  Nie robię żadnych noworocznych postanowień, chyba, że takie wewnętrzne, bardziej osobiste, dotyczące zmian w sobie samej, ale które nie są jakoś bardzo górnolotne. Z wysokości szybko się spada. Odkąd wróciłam do pracy, cierpię na brak czasu na czytanie, ale w poprzedni weekend nadrobiłam wszystko. I udało mi się zrobić Killera Chodakowskiej - zapomniałam już, jak on kopie. Nie wiem, może znacie bardziej intensywne ćwiczenia, ale dla mnie Killer jest z tych ćwiczeń, które naprawdę dają w D. Ale z niewiadomych przyczyn (a może z tych, że jednak długo siedzę i pracuję) ostatnio dość mocno doskwiera mi kark, w ten weekend uprawiałam więc ćwiczenia dla seniorów pt. "Zdrowy kręgosłup". Lol. Poza tym mamy mrozy, dzień dalej parszywie krótki, auta nie chcą n

łapówka

Jeśli mylicie buraki z brokułem, kiedy piszecie listę zakupów, a zamiast "napiwek" mówicie "łapówka", to najpewniej przeszliście covida, jak ja. Nie kaszel, nie siedzenie w domu, a mgła umysłowa, jaka potem opada jest definitywnie NAJGORSZA. Zdarzyło mi się jeszcze zapomnieć PINu do telefonu (ale używałam go bardzo dawno, bo telefon nowy, więc nie musiałam go resetować jak poprzedni co dwa dni...), schować solniczkę i pieprzniczkę grzybki do szuflady obok tej właściwej i wziąć złe kluczyki do samochodu, kiedy przed Świętami jechałam na szybką rozgrzewającą herbatkę z koleżanką. Ale na usprawiedliwienie dodam, że to ten sam model, mój jest tylko mniej odrapany (głównie dlatego, że nasze auto odrapałam ja, a teraz mam pożyczone od rodziców, zanim doczekam się swojego miętowego dziecka ;)). Okres przed Świętami był średni, bo jak mi wyskoczył pozytywny test, zostałam już te parę dni w domu, zwłaszcza, że czułam się słabo i łapałam wszystko jak pelikan (np. wyglądałam b