Przejdź do głównej zawartości

502 Bad Gateway

1. Robi mi się słabo, jak ktoś odgrzebuje stare wpisy, które brzmią jakbym pisała je nie ja. Albo inna ja. Albo głupsza ja.
2. Robi mi się słabo, jak widzę ile emotikonów udawało mi się zmieścić w jednym archiwalnym wpisie. Chryste...
3. Robi mi się słabo na widok długości starych wpisów. Jezu, jak Wy to mogliście czytać...?
4. Robi mi się słabo jak ni z gruszki ni z pietruszki podskakują mi statystyki, bo nigdy nie wiem, czy to jedna osoba tak się uwzięła (ale żeby wchodzić na bloga ponad 200 razy w ciągu 12 godzin...?), czy to rodzice moich uczniów dorwali linka i czytają mnie wzdłuż i wszerz czy może granatowi odkryli, że staram się do nich dołączyć i czytają moje wypociny, żeby stwierdzić, czy na pewno nadaję się do służby...

Tak.
Zdecydowanie czuję się wtedy słabo.
(Pst! Nie lubię, jak mi jest słabo. Za twarda jestem na to ;>)
...
Poza tym jestem przeszczęśliwa, że jutro idę do pracy, chociaż nie zmobilizowałam się jeszcze, żeby napisać konspekty.
"Piszę" je cały dzień.
Mniej więcej wtedy jak gotuję zupę z dyni.
Albo jak spaceruję nad rzeką z psem i podziwiam podrywające się do lotu bażanty (dwa, piękne - widziane po raz pierwszy ^^).
Lub też gdy składam ubrania w szafie, ewentualnie wpatruję się tępym wzrokiem w regał z książkami ;).
Dziś więc obijam się jeszcze w domu, a jutro będę świętować powrót do żywych.
Pracujących.
Wychodzących między ludzi.
Boże, tak mnie to cieszy, że chyba nie zasnę dziś z podniecenia ^^.
Już przed południem przygotowałam sobie "służbową" szarą powiedzmyżepoważną bluzkę do pracy, składając ją razem z ciemnymi dżinsami na idealnie równą kupkę na parapecie.

Znów zacznie się normalny tryb.
Znów będzie poranne wstawanie, niejedzenie w pracy, gonitwa, szykowanie się na korepetycje i przygotowywanie do pracy.
Znów będzie cel, motywacja i zadanie do wykonania.
Ufff...
Mam wrażenie, że jeszcze jeden dzień spędzony na wietrzeniu pościeli, sączeniu herbatki w fotelu i rozmawianiu z siostrą o rodzajach mopów do podłogi i o tym, ile ziemniaków trzeba kupić, a ile obrać całkiem wyssałby ze mnie chęci do życia ;].
Koniec.
Nie przekraczam przyzwoitych długości.
Idę konspekcić ;]

PS Karnet na bloga został wyczerpany. Nie wolno czytać więcej wpisów. Serwer przeciążony. Error 404. Brak dostępu. 502 Bad Gateway. Proszę niezwłocznie opuścić tę stronę. Nie stresować pseudopisarki. Przynajmniej dopóki nie wyda bestsellera albo nie założy reklam na blogu... I sio mi stąd, dopóki nie dodam nic nowego ;].





Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

wróciłam!

Musiało upłynąć trochę wody, musiał mnie zacząć boleć kręgosłup, żebym doszła do wniosku, że szczupłość nie równa się zdrowie, ale z dumą melduję, że wróciłam do dobrej kondycji. Kondycję bardzo łatwo stracić, a ciężko do niej wrócić. Moja poszła razem ze zmianą pracy, związkiem, przeprowadzkami i zmianą trybu życia na chill, kocyk i kotki. Więc tak naprawdę już parę lat temu. I nie potrafię, powiedzieć czemu, bo nikt mnie siłą pod tym kocem nie trzymał, koty naprawdę nie są aż tak absorbujące, a ja przecież zawsze byłam trochę ADHD. Wprawdzie gdzieś tak w covidzie, kiedy namiętnie udzielałam się w nieswoim ogródku - tzn. głównie woziłam taczki i chciałam wozić taczki, uznałam, że siłę jakąś tam mam. Ale nic poza tym. Przez to lato dbałam o siebie. Dużo spacerów, dużo roweru, trochę biegania. I bieganie też mi wychodziło - w sensie więcej było biegania niż chodzenia, zakwasy też były solidne, a ja czerwona jak cegła, więc oszustw nie było. Wraz z nadejściem roku szkolnego zmieniłam się

po turecku +

Nowy Rok zaczęłam kupieniem wielkiego fioletowo-miętowego bidonu i piłki do fitnessu. Nooo i zakwasami w brzuchu.  I wcale nie miałam postanowienia dbania o formę, bo zmianę trybu życia wdrożyłam już jakiś czas temu - po prostu.  Nie robię żadnych noworocznych postanowień, chyba, że takie wewnętrzne, bardziej osobiste, dotyczące zmian w sobie samej, ale które nie są jakoś bardzo górnolotne. Z wysokości szybko się spada. Odkąd wróciłam do pracy, cierpię na brak czasu na czytanie, ale w poprzedni weekend nadrobiłam wszystko. I udało mi się zrobić Killera Chodakowskiej - zapomniałam już, jak on kopie. Nie wiem, może znacie bardziej intensywne ćwiczenia, ale dla mnie Killer jest z tych ćwiczeń, które naprawdę dają w D. Ale z niewiadomych przyczyn (a może z tych, że jednak długo siedzę i pracuję) ostatnio dość mocno doskwiera mi kark, w ten weekend uprawiałam więc ćwiczenia dla seniorów pt. "Zdrowy kręgosłup". Lol. Poza tym mamy mrozy, dzień dalej parszywie krótki, auta nie chcą n

łapówka

Jeśli mylicie buraki z brokułem, kiedy piszecie listę zakupów, a zamiast "napiwek" mówicie "łapówka", to najpewniej przeszliście covida, jak ja. Nie kaszel, nie siedzenie w domu, a mgła umysłowa, jaka potem opada jest definitywnie NAJGORSZA. Zdarzyło mi się jeszcze zapomnieć PINu do telefonu (ale używałam go bardzo dawno, bo telefon nowy, więc nie musiałam go resetować jak poprzedni co dwa dni...), schować solniczkę i pieprzniczkę grzybki do szuflady obok tej właściwej i wziąć złe kluczyki do samochodu, kiedy przed Świętami jechałam na szybką rozgrzewającą herbatkę z koleżanką. Ale na usprawiedliwienie dodam, że to ten sam model, mój jest tylko mniej odrapany (głównie dlatego, że nasze auto odrapałam ja, a teraz mam pożyczone od rodziców, zanim doczekam się swojego miętowego dziecka ;)). Okres przed Świętami był średni, bo jak mi wyskoczył pozytywny test, zostałam już te parę dni w domu, zwłaszcza, że czułam się słabo i łapałam wszystko jak pelikan (np. wyglądałam b