Przejdź do głównej zawartości

Kołowrotek ;]

Wróciłam do zdrowia, wróciłam do życia, wróciłam do wagi, wróciłam do ćwiczeń ;].
Wykreślcie, z czego jestem niezadowolona ;P.

Ogólnie - to było do przewidzenia.
Waga która poleciała przez chorobę i brak jedzenia musiała wrócić wraz ze zdrowiem i powrotem do jedzenia. Ani mnie to nie ucieszyło, ani nie zdziwiło ;].
Ale kiedy wyrzuciłam w kąt węgiel leczniczy - odetchnęłam z ulgą.

Kołowrotek kręci się dalej.
Zupełnie jakby nigdy nie przestał ;)
Dzień, w którym zaczęłam normalnie funkcjonować był cudowny i wspominam go prawie z łezką w oku ;].
Dzień, w którym zaczęłam patrzeć na jedzenie jak na obiekt do jedzenia, a nie z grymasem obrzydzenia - coś wspaniałego.
Dzień, w którym pojechałam na zumbę - wspaniały. Nawet jak żołądek trochę mi skakał i jak byłam zmęczona po jednej piosence :).
Zaś trzygodzinny maraton zumby - był doprawdy bezcenny ;]
A świadomość, że jutro poniedziałek (2 godziny zumby), potem wtorek (jedna) i środa (jedna) napawa mnie niebywałym szczęściem. Znów mogę ćwiczyć, więc jest się z czego cieszyć.
Oczywiście grafik zagryzmoliłam już słowami "siłownia", "basen" i wyżej wymienioną zumbą i wyprałam ręcznie strój do ćwiczeń, rozwieszając wszystkie jego części na kaloryferach, żeby szybciej wyschły. Zaczęłam się nawet szczerzyć na samą myśl o kolejnych pęcherzach na stopach, więc najpewniej osiagnęłam wyższy stopień wyposzczenia od treningów ;).

Aaa, jutro zaczynam też ferie zimowe.
Dwa tygodnie wolnego.
Dwa tygodnie wakacji dla mojego gardła, dwa tygodnie regenerowania zszarganych nerwów.
Akurat ostatni piątek był tak męczący (3 godziny zastępstwa, cztery swoje) i dzieci tak dawały w kość, że chętnie przystanę na propozycję byczenia się w domu, ćwiczenia, czytania wszystkich wypożyczonych książek (stan na dziś: 19, plus jedna, którą obecnie czytam).

Nie chce mi się więcej pisać, bo obecnie jestem na etapie "Więźnia labiryntu" w wersji zarówno książkowej, jak i filmowej, więc każdą wolną chwilę (kiedy nie jeżdżę po Bieszczadach i nie robię wielkich oczu na widok zasp śniegu w Cisnej) spędzam na czytaniu.
No nic.
Idę czytać, śnić kolorowe sny, a potem wpadam w swój ulubiony kołowrotek ;]
Omm, jak dobrze ;]
Miłego!






Komentarze

Popularne posty z tego bloga

wróciłam!

Musiało upłynąć trochę wody, musiał mnie zacząć boleć kręgosłup, żebym doszła do wniosku, że szczupłość nie równa się zdrowie, ale z dumą melduję, że wróciłam do dobrej kondycji. Kondycję bardzo łatwo stracić, a ciężko do niej wrócić. Moja poszła razem ze zmianą pracy, związkiem, przeprowadzkami i zmianą trybu życia na chill, kocyk i kotki. Więc tak naprawdę już parę lat temu. I nie potrafię, powiedzieć czemu, bo nikt mnie siłą pod tym kocem nie trzymał, koty naprawdę nie są aż tak absorbujące, a ja przecież zawsze byłam trochę ADHD. Wprawdzie gdzieś tak w covidzie, kiedy namiętnie udzielałam się w nieswoim ogródku - tzn. głównie woziłam taczki i chciałam wozić taczki, uznałam, że siłę jakąś tam mam. Ale nic poza tym. Przez to lato dbałam o siebie. Dużo spacerów, dużo roweru, trochę biegania. I bieganie też mi wychodziło - w sensie więcej było biegania niż chodzenia, zakwasy też były solidne, a ja czerwona jak cegła, więc oszustw nie było. Wraz z nadejściem roku szkolnego zmieniłam się

po turecku +

Nowy Rok zaczęłam kupieniem wielkiego fioletowo-miętowego bidonu i piłki do fitnessu. Nooo i zakwasami w brzuchu.  I wcale nie miałam postanowienia dbania o formę, bo zmianę trybu życia wdrożyłam już jakiś czas temu - po prostu.  Nie robię żadnych noworocznych postanowień, chyba, że takie wewnętrzne, bardziej osobiste, dotyczące zmian w sobie samej, ale które nie są jakoś bardzo górnolotne. Z wysokości szybko się spada. Odkąd wróciłam do pracy, cierpię na brak czasu na czytanie, ale w poprzedni weekend nadrobiłam wszystko. I udało mi się zrobić Killera Chodakowskiej - zapomniałam już, jak on kopie. Nie wiem, może znacie bardziej intensywne ćwiczenia, ale dla mnie Killer jest z tych ćwiczeń, które naprawdę dają w D. Ale z niewiadomych przyczyn (a może z tych, że jednak długo siedzę i pracuję) ostatnio dość mocno doskwiera mi kark, w ten weekend uprawiałam więc ćwiczenia dla seniorów pt. "Zdrowy kręgosłup". Lol. Poza tym mamy mrozy, dzień dalej parszywie krótki, auta nie chcą n

łapówka

Jeśli mylicie buraki z brokułem, kiedy piszecie listę zakupów, a zamiast "napiwek" mówicie "łapówka", to najpewniej przeszliście covida, jak ja. Nie kaszel, nie siedzenie w domu, a mgła umysłowa, jaka potem opada jest definitywnie NAJGORSZA. Zdarzyło mi się jeszcze zapomnieć PINu do telefonu (ale używałam go bardzo dawno, bo telefon nowy, więc nie musiałam go resetować jak poprzedni co dwa dni...), schować solniczkę i pieprzniczkę grzybki do szuflady obok tej właściwej i wziąć złe kluczyki do samochodu, kiedy przed Świętami jechałam na szybką rozgrzewającą herbatkę z koleżanką. Ale na usprawiedliwienie dodam, że to ten sam model, mój jest tylko mniej odrapany (głównie dlatego, że nasze auto odrapałam ja, a teraz mam pożyczone od rodziców, zanim doczekam się swojego miętowego dziecka ;)). Okres przed Świętami był średni, bo jak mi wyskoczył pozytywny test, zostałam już te parę dni w domu, zwłaszcza, że czułam się słabo i łapałam wszystko jak pelikan (np. wyglądałam b