Przejdź do głównej zawartości

Osiem

Zaczęłam od drogerii.
Odżywka do długich włosów, nawilżające płatki pod oczy ( które pewnie jak wszystko inne co do oczu mnie uczulą) i plastry na nos, których obym też nie musiała zrywać przed czasem z uczuciem wyżerania skóry.
Potem przeszłam na ciuchy.
Z nosem do góry przeszłam (prawie) obojętnie koło bluz.
Kupiłam za to dwie koszule.
Koszule ^^.
Jedna czarna, druga biała.
I nie są ani w gwiazdki ani w koty.
Specjalnie zastrzegłam ekspedientkę, żeby mi takich nie pokazywała.
Czarna jest w filiżanki, biała w błyskawice.
O tak, dla odmiany.
Są trochę luźnawe, bo takie mają być. Mniejszych nie produkują.
Potem kupiłam sweterek.
Czy to nie jest czasem mój pierwszy sweterek w historii? ^^
Wzięłam najmniejszy z rozmiarówki, najmilszy w dotyku, oczywiście - szary i oczywiście z mrugającym oczkiem, ale sweterek. Nie bluza. Nie z kapturem. Może to jakiś przebłysk dojrzałości, że wzięło mnie na sweterki, nie bluzę z kapturem ;P.
Kupiłam cienkie pastelowe rękawiczki, grube skarpetki (bo ja biedna skarpetek nie mam ^^), flanelową piżamę z Minnie (z czym by inną), która ma nawet czerwone akcenty.
No booo... Bluzkę też kupiłam czerwoną ;]
Jest to mój... hm... trzeci czerwony zakup. Wcześniej kupiłam dwie letnie koszulki.
Uważam to za ogromny postęp.
Czerwony nijak idzie podpiąć pod stonowane, szare, miętowe albo klasyczną czerń i biel.
Czerwień to coś nowego.
Czerwień to dla mnie czyste szaleństwo ^^.
Ręka w górę, kto widział mnie kiedykolwiek w czerwonym?
No właśnie ;)
Mało tego, bluzka jest tak obcisła, że bardziej się już nie da. Dopasowana, wygodna, z długim rękawkiem. Jest bardzo prosta i bardzo ładna.
Czarną też kupiłam.
Hyhy ^^.
Trochę mniej opina, ale opina.
Ciekawe, kiedy ja ubiorę coś opinającego, co nie będzie termoaktywną bluzką "pod spód", ale może nóż widelec.
O, bo termoaktywne getry też kupiłam. Opcja zimowa. Pan sprzedawca powiedział, że cieplejszych nie ma. Bluzki termo w moim rozmiarze nie było. Gdyby była to bym już ją miała.

Kupiłam jeszcze czarny T-  shirt z jakimś napisem...
Kupiłam szarą czapkę...
I szaro - miętowo - białą, idealną pod moją zimową kurtkę...

Karta tylko pipczała, kiedy przesuwałam ją po czytniku.
A ja tylko zaciskałam ręce na kolejnych reklamówkach.
Nie chcecie wiedzieć, ile kasy wydałam.
Ja też nie chcę tego wiedzieć.
Ale cóż...
Tak się właśnie niekonwencjonalnie leczy upierdliwą ósemkę ^^.
A że w najbliższym czasie nie zapowiada się, żebym mogła jeść - zaoszczędzę na żarciu.

Bo ogólnie to właśnie siedzę w nowej flanelowej piżamce, z nosem na kwintę, ze spuchniętą buzią.
Jestem już lekko otępiała z bólu, ale o dziwo - humor mam dobry.
Nie mogę ziewać, pić, jeść - ogólnie to ust nie bardzo mogę otwierać, dmuchać nosa, śmiać się.
W sumie to nic nie mogę.
No nie.
Wróć.
Mogę.
Oglądać swoje ciuchy ;P.
Jest to jakaś alternatywa, prawda? ;]

Ała.








Komentarze

Popularne posty z tego bloga

wróciłam!

Musiało upłynąć trochę wody, musiał mnie zacząć boleć kręgosłup, żebym doszła do wniosku, że szczupłość nie równa się zdrowie, ale z dumą melduję, że wróciłam do dobrej kondycji. Kondycję bardzo łatwo stracić, a ciężko do niej wrócić. Moja poszła razem ze zmianą pracy, związkiem, przeprowadzkami i zmianą trybu życia na chill, kocyk i kotki. Więc tak naprawdę już parę lat temu. I nie potrafię, powiedzieć czemu, bo nikt mnie siłą pod tym kocem nie trzymał, koty naprawdę nie są aż tak absorbujące, a ja przecież zawsze byłam trochę ADHD. Wprawdzie gdzieś tak w covidzie, kiedy namiętnie udzielałam się w nieswoim ogródku - tzn. głównie woziłam taczki i chciałam wozić taczki, uznałam, że siłę jakąś tam mam. Ale nic poza tym. Przez to lato dbałam o siebie. Dużo spacerów, dużo roweru, trochę biegania. I bieganie też mi wychodziło - w sensie więcej było biegania niż chodzenia, zakwasy też były solidne, a ja czerwona jak cegła, więc oszustw nie było. Wraz z nadejściem roku szkolnego zmieniłam się

po turecku +

Nowy Rok zaczęłam kupieniem wielkiego fioletowo-miętowego bidonu i piłki do fitnessu. Nooo i zakwasami w brzuchu.  I wcale nie miałam postanowienia dbania o formę, bo zmianę trybu życia wdrożyłam już jakiś czas temu - po prostu.  Nie robię żadnych noworocznych postanowień, chyba, że takie wewnętrzne, bardziej osobiste, dotyczące zmian w sobie samej, ale które nie są jakoś bardzo górnolotne. Z wysokości szybko się spada. Odkąd wróciłam do pracy, cierpię na brak czasu na czytanie, ale w poprzedni weekend nadrobiłam wszystko. I udało mi się zrobić Killera Chodakowskiej - zapomniałam już, jak on kopie. Nie wiem, może znacie bardziej intensywne ćwiczenia, ale dla mnie Killer jest z tych ćwiczeń, które naprawdę dają w D. Ale z niewiadomych przyczyn (a może z tych, że jednak długo siedzę i pracuję) ostatnio dość mocno doskwiera mi kark, w ten weekend uprawiałam więc ćwiczenia dla seniorów pt. "Zdrowy kręgosłup". Lol. Poza tym mamy mrozy, dzień dalej parszywie krótki, auta nie chcą n

łapówka

Jeśli mylicie buraki z brokułem, kiedy piszecie listę zakupów, a zamiast "napiwek" mówicie "łapówka", to najpewniej przeszliście covida, jak ja. Nie kaszel, nie siedzenie w domu, a mgła umysłowa, jaka potem opada jest definitywnie NAJGORSZA. Zdarzyło mi się jeszcze zapomnieć PINu do telefonu (ale używałam go bardzo dawno, bo telefon nowy, więc nie musiałam go resetować jak poprzedni co dwa dni...), schować solniczkę i pieprzniczkę grzybki do szuflady obok tej właściwej i wziąć złe kluczyki do samochodu, kiedy przed Świętami jechałam na szybką rozgrzewającą herbatkę z koleżanką. Ale na usprawiedliwienie dodam, że to ten sam model, mój jest tylko mniej odrapany (głównie dlatego, że nasze auto odrapałam ja, a teraz mam pożyczone od rodziców, zanim doczekam się swojego miętowego dziecka ;)). Okres przed Świętami był średni, bo jak mi wyskoczył pozytywny test, zostałam już te parę dni w domu, zwłaszcza, że czułam się słabo i łapałam wszystko jak pelikan (np. wyglądałam b