Pięciogwiazdkowy ;]

Obudziły mnie ptaki, które świergotały za oknem.
Obudził mnie kot, który zaczął drapać do moich drzwi.
Obudziłam się wypoczęta, syta, zadowolona.
Obudziłam się w ciszy i spokoju.
Obudziłam się prześlizgując się wzrokiem po białych mebelkach jak z domku dla lalek, po stosie poduszek na komodzie i po kolorowych kropkach na kocyku.

Otworzyłam okno i zapatrzyłam się w dal, wciągając do płuc rześkie powietrze.
Niby zawsze doceniałam fakt, że mieszkam gdzie mieszkam, ale chyba powinnam była częściej zaciągać się głęboko tym powietrzem i chłonąć te widoki.
Jest tak prosto, że aż pięknie.
Łąka i pasące się na niej konie.
Rzut beretem do rzeki i lasu.
I to, że jest tak czysto, przyjemnie i zielono.


Wzięłam do łóżka koc, kota i laptopa.
Laptopa położyłam na kolana, koc rzuciłam na plecy, kot jak to kot - sam znalazł sobie miejsce przy moim boku.
Włączyłam sobie piosenki, włączyłam sobie bloggera.
Przez niezmierzoną ilość czasu pisałam.
W domu panowała cisza.
Niczym nie zmącona cisza.
Bez szurania krzeseł, stukania ciężkich butów o podłogę, słuchania spuszczanej wody za ścianą o piątej nad ranem.

Jedyny widzialny ruch to strzyżenie uchem Kiary, kiedy włączyłam za głośno piosenkę.
Jedyny dźwięk to melodia i oczywiście klikanie w klawiaturę.
Jedyna moja aktywność polegała na myśleniu i przelewaniu myśli na powiedzmyżepapier.

Czuję się jak na wakacjach.
Czuję się lekko gorączkowo i lekko problemowo przy przełykaniu śliny, ale wcale, ale to wcale nie robi to na mnie wrażenia (Fu **, wiedziałam, że trzeba było przywieźć sobie Neosine...).
Czuję lekki ból głowy i mocny ból gardła, ale od tego się przecież nie umiera.

Przeciągam się, kręcę karkiem, miziam kotkę za uchem.
Przełączam piosenkę, rozcieram zimne stopy jedna o drugą.
Podciągam nosem i szukam po omacku chustecznika w borówki.

Ale jest twarde łóżko, miękki kocyk i żywy termofor.
Pięć gwiazdek jak nic ;)




Komentarze