Z tej jesieni zapamiętam pracowite, trochę jednak przeciekające z nadmiaru zajęć przez palce dni, ale i wieczory z eukaliptusem w wannie.
Mocno imbirowe herbatki i wreszcie, po kilku miesiącach postu (rygor letniej kawy i rurki) - gorące kawy.
Inhalacje w sypialni, żeby nie przeszkadzać śpiącej kotce, ale i inhalowanie się zapachem mokrych liści na kolorowym spacerze koło domu.
Jesienny wypad pod Kraków i zaliczenie podkrakowskiej galerii, w której obłowiłam się w granaty, wełniane swetry i nawet te wyczekaną jedwabną koszulę w kolorze przyszłego samochodu. A także oby wreszcie one and only - zimowej bordowej kurtki z sherpą ❤️. W fioletowy rozpinany sweterek (Sisleya; czuje się ciut oszukana, bo kupiłam go w ulubionym włoskim Colours of Benetton... Nawet w sumie nie wiem co to za marka ten Sisleya i czy nie zrobiłam w nim literówki 😈) i większość kolorów bluz dostępnych w GAPie, plus jedne bordowe dresy.
Wspaniałe, przecudowne wesele u przecudownych ludzi (Bóg wie, jak bardzo trzymałam kciuki, by nie rozchorować się przed uroczystością!), skąpane w świetle żarówek zwisających u sufitu rustykalnej (albo raczej czeladnej) sali.
Miętową, cekinową suknię, przypaloną brzegami pizzę z zapachem dymu, wegańska kawę w Starbuksie i dziecięce dżinsy w H&M. Odnazłam swoją niszę i są to spodnie typu straight, właśnie z tego sklepu. 99% bawełny. Kupiłam w Factory jedne Levi'sy, horrendalnie drogie, ale ładne; ciemno szare. Denim blue niestety przegrał z "działem dla dużej dziewczynki" Hennesa i Mauritza, które leżą na mnie wyjątkowo dobrze. Mom fity wbrew ostraszajacej mnie nazwie zmierzyłam; mąż zaczął cytować Biblię Marcina Lutra.
- Nie każdemu będzie pasować "mom" - uznała sprzedawczyni na mój widok.
(Zgadzam się w zupełności, wskakuję właśnie w swój ulubiony stan i odpalam tryb wolnego weekendu ;)).
To gruntowne porządki zapuszczonego pracoholizmem domu, obrączka fala z Pandory w kolorze różowego złota, oglądanie "Zniknięcia" i szukanie odpowiedniego serum pod zacienione oczy.
Ciemniejszy kolor włosów (niech żyje ciemny blond), koty z puchatą sierścią na zimę, sztruksowa kurtka z kożuszkiem.
Nauka. Włoskiego, trudnej sztuki odpuszczania i relaksu, nauki niesionej przez kaczkę i cierpliwości. Odpoczynku. Mindfullnesu.
Pomarańczowy kolor. Wiatro i deszczo szczelnej kurtki, dyni Nelson, pachnących kotlecików z czerwonej soczewicy.
Powrót spokoju, szybciej zapadający zmierzch , słuchanie Pottera w oryginale i zbliżający się małymi kroczkami listopad 🧡.























































Komentarze
Prześlij komentarz