Przejdź do głównej zawartości

Bailando ;]

Niektóre rzeczy są takie na jakie wyglądają. I to jest takie proste, że aż wypadałoby się puknąć w głowę, że nie wpadło się na to wcześniej.
Niektóre słowa są zupełnie niepotrzebne, podobnie jak niektóre myśli, analizy i wspomnienia więc najlepiej jest je powstrzymać, zahamować i wyrzucić z głowy.
Niektóre przykre rzeczy przytrafiają się po to, żeby wyciągnąć z nich jakąś lekcję, a z niektórych nie da się wyciągnąć nic dobrego.
Niektóre rzeczy się kończą, żeby zacząć się mogły inne, niektóre nie kończą się, choć bardzo tego chcemy, niektóre kończą się wbrew naszej woli, a niektóre kończą się otwartą furtką i cholera jedna wie, do czego owa furtka prowadzi.
Niektóre rzeczy trafiają się raz i już nigdy się nie powtórzą, niektóre pomyłki wychodzą nam na dobre, a niektóre nie wychodzą - i to też jest normalne.

Niektórzy ludzie patrzą przez przednią szybę, inni przez tylne lusterko.
Niektórzy czekają na coś, sami nie wiedząc często na co, a inni robią coś, choć sami nie wiedzą co.
Niektórzy mają coś w głowie, inni w rękach, a jeszcze inni w du***.
Niektórzy doszukują się sensu, tam gdzie go nie ma, a inni nie widzą sensu w niczym.
Niektórzy mają szczęście, inni potrafią to szczęście znaleźć w stercie badziewia.
Niektórzy wrzucają na fejsbuka mądre cytaty z demotów ze zdjęciami samotnej ławki w tle, inni linki do swoich nieogarniętych blogów.

Niektórzy mają wypisane na czole czego chcą od życia, niektórzy co chwilę zmieniają co do tego zdanie, a jeszcze inni nie wiedzą nic i też jest im z tym całkiem dobrze.
Niektórzy ludzie są tajemniczy i zagadkowi, licząc na to, że ktoś domyśli się co oznacza to jedno konkretne spojrzenie różniące się od innego kątem przekrzywienia brwi, ja do bólu pragmatycznie stwierdzam, że tajemniczo to ja sobie mogę przegryźć wargę w łóżku, żeby facet nie wiedział co mi wpadło do głowy i miał ten element zaskoczenia, bo w normalnym życiu tajemniczość się nie sprawdza.
Niektórzy lubią gadać od rzeczy jak ja, a niektóry lubią to czytać jak Wy.
Od rzeczy najlepiej gada się ponoć po alkoholu, choć mi osobiście nie trzeba nawet alkoholu, żeby mówić głupoty.
Robić głupoty też można na trzeźwo i przynajmniej ma się większą świadomość tego, co się robi.
Głupotą jest kierowanie się czyimiś mądrymi radami, złotymi zasadami i różowymi okularami, podobnie jak głupotą jest pisanie takich głupot, jakie piszę teraz.

Szaleństwo jest z definicji nieplanowane, żałuje się rzeczy, których się nie zrobiło, a raz wypowiedziane słowa nie cofną się, jak zawoła się "pi, pi, piiii".
Niektórych rzeczy nie da się zamazać, ludzi zapomnieć, a decyzji zmienić, ale jak na wszystko - na nic nie ma reguły.
...
Niezły bajzel, co? ;]


Jakiś wniosek, refleksja, coś tchnącego życiową mądrością?
Puenta, pointa, cytacik, trzy gwiazdki?
At hock, voila, geronimo, go ahead:
Idę wydalić z siebie tę resztę smarków, które zapchały mi głowę, choć istnieje większe prawdopodobieństwo, że zaraz do pokoju wleci mi helikopter niż to, że uda mi się przy tym smarkaniu nie wysmarkać płuc.
Idę wypić coś ciepłego i ubrać skarpetki ze świątecznymi czerwonymi motywami, bo stopy lekko zaczynają mi przymarzać.
Potem walnę się na łóżko z notatkami i kolorowymi markerami, bo jutro mam egzamin, egzamin ożeszfuck, a ja siedzę i piszę i to takie głupoty, Chryste Panie!
Zasznuruję usta, nawinę wyprostowane włosy na palce i splotę dłonie na karku tak samo zręcznie jak plotę głupoty na gorączce.
Zmierzwię koc nadpopubliwym tyłkiem, rozmażę oczy jak zasnę nad notatkami i posmaruję się pod nosem Vapo Rubem, żeby móc oddychać i pewnie też po to, żeby dla ponurej przeziębieniowej monotonii kapilary w nosie farbnęły mi smarki na karminowo.

Jak będę chciała zrobić coś głupiego to rzucę naprędce jakiś mądry cytat z demotów, jak będę chciała powiedzieć coś mądrego to powiem co myślę, a jak będę chciała być tajemnicza to przegryzę wargę.
The end, finito, bailando, arrivederci ;)


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

wróciłam!

Musiało upłynąć trochę wody, musiał mnie zacząć boleć kręgosłup, żebym doszła do wniosku, że szczupłość nie równa się zdrowie, ale z dumą melduję, że wróciłam do dobrej kondycji. Kondycję bardzo łatwo stracić, a ciężko do niej wrócić. Moja poszła razem ze zmianą pracy, związkiem, przeprowadzkami i zmianą trybu życia na chill, kocyk i kotki. Więc tak naprawdę już parę lat temu. I nie potrafię, powiedzieć czemu, bo nikt mnie siłą pod tym kocem nie trzymał, koty naprawdę nie są aż tak absorbujące, a ja przecież zawsze byłam trochę ADHD. Wprawdzie gdzieś tak w covidzie, kiedy namiętnie udzielałam się w nieswoim ogródku - tzn. głównie woziłam taczki i chciałam wozić taczki, uznałam, że siłę jakąś tam mam. Ale nic poza tym. Przez to lato dbałam o siebie. Dużo spacerów, dużo roweru, trochę biegania. I bieganie też mi wychodziło - w sensie więcej było biegania niż chodzenia, zakwasy też były solidne, a ja czerwona jak cegła, więc oszustw nie było. Wraz z nadejściem roku szkolnego zmieniłam się

po turecku +

Nowy Rok zaczęłam kupieniem wielkiego fioletowo-miętowego bidonu i piłki do fitnessu. Nooo i zakwasami w brzuchu.  I wcale nie miałam postanowienia dbania o formę, bo zmianę trybu życia wdrożyłam już jakiś czas temu - po prostu.  Nie robię żadnych noworocznych postanowień, chyba, że takie wewnętrzne, bardziej osobiste, dotyczące zmian w sobie samej, ale które nie są jakoś bardzo górnolotne. Z wysokości szybko się spada. Odkąd wróciłam do pracy, cierpię na brak czasu na czytanie, ale w poprzedni weekend nadrobiłam wszystko. I udało mi się zrobić Killera Chodakowskiej - zapomniałam już, jak on kopie. Nie wiem, może znacie bardziej intensywne ćwiczenia, ale dla mnie Killer jest z tych ćwiczeń, które naprawdę dają w D. Ale z niewiadomych przyczyn (a może z tych, że jednak długo siedzę i pracuję) ostatnio dość mocno doskwiera mi kark, w ten weekend uprawiałam więc ćwiczenia dla seniorów pt. "Zdrowy kręgosłup". Lol. Poza tym mamy mrozy, dzień dalej parszywie krótki, auta nie chcą n

łapówka

Jeśli mylicie buraki z brokułem, kiedy piszecie listę zakupów, a zamiast "napiwek" mówicie "łapówka", to najpewniej przeszliście covida, jak ja. Nie kaszel, nie siedzenie w domu, a mgła umysłowa, jaka potem opada jest definitywnie NAJGORSZA. Zdarzyło mi się jeszcze zapomnieć PINu do telefonu (ale używałam go bardzo dawno, bo telefon nowy, więc nie musiałam go resetować jak poprzedni co dwa dni...), schować solniczkę i pieprzniczkę grzybki do szuflady obok tej właściwej i wziąć złe kluczyki do samochodu, kiedy przed Świętami jechałam na szybką rozgrzewającą herbatkę z koleżanką. Ale na usprawiedliwienie dodam, że to ten sam model, mój jest tylko mniej odrapany (głównie dlatego, że nasze auto odrapałam ja, a teraz mam pożyczone od rodziców, zanim doczekam się swojego miętowego dziecka ;)). Okres przed Świętami był średni, bo jak mi wyskoczył pozytywny test, zostałam już te parę dni w domu, zwłaszcza, że czułam się słabo i łapałam wszystko jak pelikan (np. wyglądałam b