Przejdź do głównej zawartości

czerwiec

Kiedy ten rok przeskradał się od mroźnego stycznia do letniego czerwca?

Chyba mniej więcej wtedy, kiedy rozbierałam choinkę, leniuchowałam w łóżku podczas ferii (choć miał być i basen i łyżwy), świętowałam 31. urodziny, rozrzucałam po domu wielkanocne króliczki i tulipany, a potem zmieniałam grube swetry na kombinezony w paski.

Tak, to musiało być też wtedy, jak chorowałam w rozkwicie wiosny, jak szykowałam się do wystawiania ocen i jadłam pierwsze hiszpańskie truskawki. 


Sweter długo pozostał w użyciu, ale odkąd temperatura w mieszkaniu osiągnęła 24 kreski, zaczęłam na legalu nosić letnie kombinezony i sukienki i nie zamieniać ich po godzinie na sweter, skarpetki i getry. Nawet po mrożonej kawce.

Maj i czerwiec też już poczułam. W spacerkach po parku, drzewach za oknami, które bujnęły w dwa dni, a te za nowo budującym się domem stanęły twardą zieloną ścianą. Uczciłam je fasolką szparagową, młodymi ziemniakami z koperkiem i wiosenną zupą. Jeszcze za chwilę dojrzeję do wystawiania ocen i papierologii, więc czas do wakacji skurczy się jeszcze szybciej. 


Po tym, jak piąty raz obejrzałam Breaking Bad (marzę o damskiej koszulce z "I'm the danger", ale póki co stać mnie tylko na koszulki z Pepco) i po raz dwudziesty któryś chapsnęłam "Harrego Pottera" (strach już czytać te książki, nie z obawy o moją psychikę, ale o stan ich okładek...), odkryłam, że w telewizji nadają ER Ostry Dyżur. Jajarałam się nim całe liceum, wciągnęłam wszystkie sezony i New Amsterdam nie zaspokoił mojego apetytu na serial medyczny. Naciągany, za nowoczesny i ta poprawność polityczna do bólu i genialne rozwiązania... Wrrr... Pomijając to, że Ostry Dyżur to wspomnienia, to też błogie lata 90te, pagery, te sprawy. Wsiąknęłam na dobre i teraz już codziennie o 17:10 melduje się przy pilocie.

Czerwiec to też ognisko, ślub, sukienki i trampki z lekko odklejającą się podeszwą. Żeby nie było tak tragikomicznie - dostałam w nagrodę wytynkowane ściany, rurki i wylewki ;). 

Pierwszy miętowy lód w sezonie, pierwsze odciski na stopach od spacerków na działkę i ostatnie dni z pierwszą klasą, zanim doczekamy się wakacyjnej przerwy. Odliczam te dni w kalendarzu, szorty i sukienki przygotowane, żadnej pracy na lato, poza obiadkami, porządkami i urządzaniem domku ;)))







Komentarze

Popularne posty z tego bloga

wróciłam!

Musiało upłynąć trochę wody, musiał mnie zacząć boleć kręgosłup, żebym doszła do wniosku, że szczupłość nie równa się zdrowie, ale z dumą melduję, że wróciłam do dobrej kondycji. Kondycję bardzo łatwo stracić, a ciężko do niej wrócić. Moja poszła razem ze zmianą pracy, związkiem, przeprowadzkami i zmianą trybu życia na chill, kocyk i kotki. Więc tak naprawdę już parę lat temu. I nie potrafię, powiedzieć czemu, bo nikt mnie siłą pod tym kocem nie trzymał, koty naprawdę nie są aż tak absorbujące, a ja przecież zawsze byłam trochę ADHD. Wprawdzie gdzieś tak w covidzie, kiedy namiętnie udzielałam się w nieswoim ogródku - tzn. głównie woziłam taczki i chciałam wozić taczki, uznałam, że siłę jakąś tam mam. Ale nic poza tym. Przez to lato dbałam o siebie. Dużo spacerów, dużo roweru, trochę biegania. I bieganie też mi wychodziło - w sensie więcej było biegania niż chodzenia, zakwasy też były solidne, a ja czerwona jak cegła, więc oszustw nie było. Wraz z nadejściem roku szkolnego zmieniłam się

po turecku +

Nowy Rok zaczęłam kupieniem wielkiego fioletowo-miętowego bidonu i piłki do fitnessu. Nooo i zakwasami w brzuchu.  I wcale nie miałam postanowienia dbania o formę, bo zmianę trybu życia wdrożyłam już jakiś czas temu - po prostu.  Nie robię żadnych noworocznych postanowień, chyba, że takie wewnętrzne, bardziej osobiste, dotyczące zmian w sobie samej, ale które nie są jakoś bardzo górnolotne. Z wysokości szybko się spada. Odkąd wróciłam do pracy, cierpię na brak czasu na czytanie, ale w poprzedni weekend nadrobiłam wszystko. I udało mi się zrobić Killera Chodakowskiej - zapomniałam już, jak on kopie. Nie wiem, może znacie bardziej intensywne ćwiczenia, ale dla mnie Killer jest z tych ćwiczeń, które naprawdę dają w D. Ale z niewiadomych przyczyn (a może z tych, że jednak długo siedzę i pracuję) ostatnio dość mocno doskwiera mi kark, w ten weekend uprawiałam więc ćwiczenia dla seniorów pt. "Zdrowy kręgosłup". Lol. Poza tym mamy mrozy, dzień dalej parszywie krótki, auta nie chcą n

łapówka

Jeśli mylicie buraki z brokułem, kiedy piszecie listę zakupów, a zamiast "napiwek" mówicie "łapówka", to najpewniej przeszliście covida, jak ja. Nie kaszel, nie siedzenie w domu, a mgła umysłowa, jaka potem opada jest definitywnie NAJGORSZA. Zdarzyło mi się jeszcze zapomnieć PINu do telefonu (ale używałam go bardzo dawno, bo telefon nowy, więc nie musiałam go resetować jak poprzedni co dwa dni...), schować solniczkę i pieprzniczkę grzybki do szuflady obok tej właściwej i wziąć złe kluczyki do samochodu, kiedy przed Świętami jechałam na szybką rozgrzewającą herbatkę z koleżanką. Ale na usprawiedliwienie dodam, że to ten sam model, mój jest tylko mniej odrapany (głównie dlatego, że nasze auto odrapałam ja, a teraz mam pożyczone od rodziców, zanim doczekam się swojego miętowego dziecka ;)). Okres przed Świętami był średni, bo jak mi wyskoczył pozytywny test, zostałam już te parę dni w domu, zwłaszcza, że czułam się słabo i łapałam wszystko jak pelikan (np. wyglądałam b