bąbelki

Codziennie, kiedy patrzę przez okno miętowego gabinetu na błękit nieba, który łączy się z bielą na czarnych drzewach, mówię sobie, jak piękną mamy zimę.

Mówię tak, jak jadę do pracy, nawet kiedy chucham w dłonie, które wcześniej zniosły gorycz odśnieżania (i to miętową miotełką, choć wcale nie miętowy samochód).

Przed wyjściem z domu zakładam na siebie ciepłe śniegowce, opatulam się szalikiem wielkości koca i czasami, w porywach burżujstwa spaceruję po mieście z kubkiem flat white z żabki, grzejąc na styropianowym kubku palce w drodze do biblioteki albo sklepu, wieczory celebruję albo na wygodnym uszaku z podnóżkiem albo w wannie, niezależnie od tego, czy dzień był ciężki czy nie i popijam herbatę malinową w ilościach hurtowych.

Ale teraz jakoś tak tęskno mi do wiosny. 


Przerwa świąteczna i ferie minęły równie szybko i mniej więcej w takiej samej kompozycji - chillowania w bąbelkach, czytania, świecie słowa słuchanego i malowania po numerkach, a więc dokładnie tak jak chciałam. Nie poczyniłam żadnych postępów towarzyskich, za to nadrobiłam je teraz.

Zaliczyłam Rzeszów, ale ponieważ wiozłam na badania mamę, miałam bardzo ograniczony czas na galerię, wobec czego BIEGAŁAM, dosłownie biegałam po korytarzu i finalnie wyszłam z niej z jednym miętowym sweterkiem (bardzo ładnym, choć 100% acrylic) z żalem, że nie kupiłam jeszcze jasnofioletowego (bo bardzo tani, a długi i rozpinany). Na wielki plus można za to zaliczyć wyjazdową pizzę, kawę i wielkie egzotyczne smoothie.

Za to całkiem towarzyski był ten weekend, zaczynając się od piątkowego wyjścia na sałatkę z koleżanką, potem małą imprezką w domu i wybyciem na niedzielny obiad w pizzerii (z rukolą, na cześć wegetariańskiej siedemnastki), zwieńczając dzień oglądaniem filmów pod kocykiem. Weekend był też czasem dobrze przespanym, więc nie mogło być lepiej.  

Luty rządzi się swoimi prawami i z reguły zlatuje bardzo szybko, a od początku marca zaczynamy maraton urodzinowy, co może trochę przybliży nas do wiosny. Póki co - jeszcze trochę można się napatrzeć na białe, jeszcze trochę powdychać eukaliptusa, uważając by woda nie przelała się na łazienkę, a i książek też całkiem sporo na półkach :).









Komentarze