32.!

Stuknęło mi dziś 32 wiosenki, a muszę przyznać, że lubię mieć urodziny i nie przeszkodziła mi ani zmiana kodu dwa lata temu (mentalnie dalej siedemnastka, może ma to wątły związek z wegetariańskimi latami, a może z pasją, jaką wciąż żywię do HP) ani kolejny odhaczony rok.

Rok był całkiem spoko, raczej przyjemny, za to dzisiejszy dzień był bardzo, bardzo na plus.

Począwszy od nowej wymarzonej leżanki pełnej poduszek i kotów, na której się obudziłam, przez poranne przytulasy i prezenty (słuchawki w kolorze misty mint; dla jeszcze częstszego słuchania audiobooków i gadżety z kotem Simona), przez udany dzień w pracy (co jest naj w byciu nauczycielką to chyba to, że nie da się spędzić walentynek albo urodzin samotnie - zawsze dostaje się moc uścisków, prezentów - ale spokojnie; malutka kredka albo miętowy marker na oparach, z tym że wszystko mega mega szczere) i powrót do domu, gdzie kociaki wyczekiwały mnie na parapecie, a ich małego komitetu powitalnego pilnował mój M. Bukiet białych tulipanów z wkładką, czekoladki, kawka i wiśniowe ciasto z dobrze wypieczonym spodem. 

Taki miły, dobrze układający się dzień, kiedy wszystko niby jest normalne, ale milsze, bo przebiega bezproblemowo, spokojnie i po myśli.


Wprawdzie spędziłam bardzo pracowite popołudnie, za to wieczór był cały dla mnie - zleciał na odpisywaniu na liczne wiadomości (dziękuję za wszelką formę życzeń :)), a potem w wannie pełnej eukaliptusa i piany. Także mimo trochę samotnego popołudnia miałam całkiem udane urodziny, z podkreśleniem, że jutro sama nie będę, w weekend zaproszę najbliższych, a wkrótce trzeba pomyśleć o jakiejś większej, huczniejszej imprezie ^^.

Jutro zamierzam ciągnąć to szczęście i odpoczywać; choć zaoferowałam się mężowi, że zrobię mu obiad. Wyszczerzyłam się moim miętowo - żelaznym uśmieszkiem, kiedy M. stwierdził, że gdy inne kobietki odpoczywają albo jadą do SPA, ja będę piec karkówkę, ale wyszczerzyłam się bardziej, kiedy dodał, że ja za to odpoczywam cały rok, a w Dzień Kobiet pichcę mu obiadek ^^.

I chyba coś w tym jest ;).

Niech więc tak będzie dalej - po mojemu, po naszemu, w tej wielkiej chyba jeszcze mało znanej w naszym malutkim społeczeństwie bańce, poza którą jest wszystko inne i o którą tak fajnie, z głośnym brzdękiem się wszystko odbija ("Ale oni - brzdęk!", "Ale kiedy...- brzdęk!", drobne ploteczki - brzdękkkkkk). 

Niech wszystkie dni będą takie wyszczerzone, spokojne i miłe. Zwyczajne wychodzenie w pośpiechu do pracy, ale przytulaśne powroty, normalne sprawy, ale miłe słowa, spokojne chwile i szalone prezenty. Pozostało mi jeszcze parę miętowych gadżetów, na które poluję, ale i tak największą rezerwację składam na wór zdrowia (chyba tak najbardziej samolubnie - dla siebie i naszej Rubelki - jako, że mamy embargo na słabowitość) i moc szczęścia ;))))

Dziękuję za życzonka. 

Wszystkie rozszerzają wyszczerz, ale kurczę, ja wiem, że co roku są osoby, które bez przypominajek wiedzą, że tego dnia jest mój dzień ;*.





Komentarze