2024

Czyżby był to czas na podsumowanie tego roku...?

W tym roku bloga odwiedziło 5, 09 tysiąca osób. To równie miłe jak i przerażające ;). Wprawdzie pewnie zdarzyli się tu jacyś przyplątańce, którzy trafili weń niechcący, wpisując jakąś frazę, np. rzygnąć* albo i smaczkowcy - tacy, którzy szukają czegoś, co potem da pożywkę do obgadywania. Ale ja lubię karmić. Zwierzęta, ludzi, trolle też. A co.


Najchętniej czytanym postem było "mój mąż nie pije kawy". Pochwalam wybór - też lubię ten post ^^. Drugim "królowa życia" z tym słynnym rzygiem ;).

* rzygnąć

Cytując słownik języka polskiego PWN:

rzygnąć - rzygać

1. pospolicie - zwymiotować

2. potocznie - o wulkanie, działach itp.: gwałtowanie wyrzucić coś z siebie

3. rzygać; pospolicie - mieć czegoś dosyć, czuć do czegoś wstręt.


No proszę. I nawet nie jest to słowo wulgarne ;)

...

Eh, eh, eh.

A to Ci pech.


***


Często mówiłam, że ten rok był był okropny i chciałam, żeby się kończył, bo zdrowie dało w tym roku w palnik, ale... Te dobre strony zrównoważyły te źle i finalnie rok '24 oceniam dobrze ;)

Jeśli chodzi o '24 to był to bardzo wyjazdowy rok. Jak w styczniu zaczęliśmy wyjazdem do Poręby Wielkiej, termami, obżarstwem po restauracjach i nartami, tak w czerwcu pojechaliśmy najpierw na mecz piłki nożnej na Narodowy, potem na rocznicowy trzydniowy wyjazd do SPA. 

Jesienią wyskoczyliśmy do wrześniowego Szczyrku (również na spa ^^), a w grudniu na stand up i na koncert Mroza. Na kolejny rok też mamy już zaplanowane wyjazdy, przynajmniej na pierwszy kwartał.


Ten rok obrodził też w dwie fajne sprawy - kupienie miętowego fiata 500 (o którym marzyłam całą dekadę) i zdjęcie aparatu ortodontycznego (🥳). Ach. Trzy - zostałam nauczycielem mianowanym ;) czyli awans na szczebelku zawodowej kariery. 

Dostałam też stypendium Santander Open Academy i przez pół roku uczyłam się języka francuskiego, a pod koniec roku wskoczyłam również na nabór włoskiego, więc od nowego roku ruszam po włosku. Jest to mój powód do radości i może nawet lekkiej dumy ^^, bo przechodziłam cały proces rekrutacji, zdawałam jakieś prawie multiselekty itepe.

Choć uczę się solidnie z apki, jestem tym typem, który i tak zakłada zeszycik i notuje. Nie muszę znać perfekcyjnie gramatyki, ale chciałabym za granicą móc zamówić sobie kawę i croissanta (albo pizzę).

Jeeeśli chodzi o zdrowie, ten rok był jak wspomniałam un petit desastre. Antybiotyk celowany na majowy pęcherz, wywołał u mnie zakażenie bakterią clostridium. Zaliczyłam szpital, nawroty choroby, leki, diety, podejrzenia przykrych chorób, lekarzy i kolonoskopię. Stresów było co nie miara i bałam się, czy wrócę do pracy. Do pracy wróciłam bez przeszkód i z ogromną przyjemnością, a choć gromadkę dzieci mam naprawdę liczną (ale tak samo przyjemną), to: o ile wrzesień przetrwałam niesiona chyba na fali szczęścia, tak w październiku poległam przez infekcje. I tak się zaczęło. Od infekcji do infekcji, od zwolnienia do chodzenia do pracy na niedoleczeniu, od gorączki do opryszczki...

Teoretycznie wiem, że wszystko miało sens, bo było ciągiem przyczynowo skutkowym. Praktycznie - zarówno choroba jak i ciągle infekcje...  Ach w istocie jakże irytowało to mą skromną osobę, tudzież małżonka mego! Poetką słowa się stałam, chyba się doigrałam! 🤦🤣

...

Tego roku nabyłam też dwa również długo wyczekane sprzęty, czyli ekspres do kawy i wyciskarkę. Nie piję już soków z kartonu, wyciskam sobie cytrusy i karoteny. A domowa kawiarnia zmieniła mojego męża w prawdziwego konesera kawy :). Kawę pijemy codziennie, czasem razem, ja raczej do południa, on nawet i o 18.00. Ja ją termosuję i zabieram na wynos, a oboje całkowicie uwielbiamy :). Nie mogę się doczekać cold brew i mrożonych wersji tych specjałów, a trochę ich jest.

Jak opadło ze mnie samochodowe ciśnienie to ten rok obfitował też w całkiem fajne zakupy. Ciuchy, torebki, biżuterię, książki, buty. I kaszmirowe swetry. Co chciałam. I - choć było to bardzo przyjemne, wolałabym jednak nie zaliczyć tego szpitala, nawet gdybym miała tam kaszmirowe sweterki 😈.

Czy coś jeszcze? Ach, przeczytałam 17 książek na samych wakacjach. Ile ogółem, nie liczyłam ;). Pewnie dużo. Dużo też mam, dużo pożyczyłam. Kolejny rok będzie więc miły ;).


Jeśli coś pominęłam, to chciałam zostawić to dla siebie, jeśli się czegoś nauczyłam, dopisze to do listy swoich doświadczeń. 

Na ten rok plan jest jeden: Sante !

Jeszcze więcej korzystania z życia, wyjazdów, dobrego jedzenia i książek, a w wakacje może wreszcie poranny jogging i ochrzczenie tych miętowych rolek, bo tegoroczne lato skończyło się na pilnowaniu, żeby mi kibel nie uciekł ;)


Najlepszego w Nowym Roku!


PS Och, ach, zapomniałam, że moje rolki to łyżwo - rolki. Będę je chrzcić na lodowisku! ;)







Komentarze