Przejdź do głównej zawartości

Tryb - energooszczędny...

Chce mi się już do pracy.
Bardzo mi się chce.
Chce mi się tak bardzo, że chyba oszaleję siedząc w domu ;P.

Ogólnie wypoczęta byłam już po dwóch dniach wolnego.
Ogólnie to po trzech dniach miałam już dość.
Ogólnie to mam wolne dopiero nieco ponad tydzień i już fiksuję.

Oczywiście nie narzekam na brak zajęć.
Zajęć nudnych, codziennych i mało wyzwaniowych.
Pisanie, czytanie, kolorowanie, znajomi, znajomi z dziećmi, dzieci ze znajomymi, psy, koty, spacery, ciocie, gry, "Kamuflaż", książki, składanie ciuchów, składanie książek, gotowanie, pranie, sprzątanie...
I tak w kółko.
Już mam ochotę na obowiązki, poranne wstawanie i cele.
Już mi się znudziło szukanie sobie zajęcia na siłę.
A szukam sobie bardzo umiejętnie.
Chodzę po mieście z nogi na nogę i kupuję po jednej bułce w każdym z trzech sklepów.
Chodzę po drogerii i uzupełniam braki kosmetyków, chociaż na żadne braki nie cierpię.
Chodzę do biblioteki, chociaż książek mam tyle, że nie wiem czy przeczytam je w pół roku.
Chodzę do sklepów z ciuchami, chociaż moja szafa się już nie domyka...
W zasadzie to chodzę po mieście bez celu.
Po domu też chodzę bez celu, a to wycierając blat w kuchni, a to siedząc na fotelu głową w dół i szurając kucykiem po panelach.
Po pokoju chodzę bez celu od szafy do stolika i w ramach rozrywki przekładam książki i ciuchy w inne miejsce.

Po prostu już mnie nosi!
Roznosi nawet ;).
Ćwiczyć chwilowo nie mogę, piszę do porzygania...
Codziennie odwiedzam inną koleżankę, a potem inna koleżanka odwiedza mnie, ale to i tak nie zajmuje mi całego dnia.
Nie chce mi się jeść, nie chce mi się pić.
Chce mi się robić.
Coś.
Coś konstruktywnego.
Chcę już znów działać, nooo ;>.


Cieszę się, że jeszcze tylko tydzień (!!!) i wracam na swój normalny tryb.
Aż się boję co będzie jak skończy mi się umowa na zastępstwo w szkole.
Nie chce mi się nawet myśleć, że mogłabym skończyć bez pracy, siedząc w domu i chodząc po ścianach.
Brrr!

W przyszłym roku życzcie mi więc zdrowia, szczęścia i zajęcia w formie dobrej, satysfakcjonującej pracy.
Aaa  - i pisarskiej sławy, bo to marzenie nigdy mi się nie znudzi ^^.
Ja Wam życzę szczęścia, powodzenia w każde sferze życia i spełnienia Waszych osobistych marzeń.
Pozdrawiam ;)







 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

wróciłam!

Musiało upłynąć trochę wody, musiał mnie zacząć boleć kręgosłup, żebym doszła do wniosku, że szczupłość nie równa się zdrowie, ale z dumą melduję, że wróciłam do dobrej kondycji. Kondycję bardzo łatwo stracić, a ciężko do niej wrócić. Moja poszła razem ze zmianą pracy, związkiem, przeprowadzkami i zmianą trybu życia na chill, kocyk i kotki. Więc tak naprawdę już parę lat temu. I nie potrafię, powiedzieć czemu, bo nikt mnie siłą pod tym kocem nie trzymał, koty naprawdę nie są aż tak absorbujące, a ja przecież zawsze byłam trochę ADHD. Wprawdzie gdzieś tak w covidzie, kiedy namiętnie udzielałam się w nieswoim ogródku - tzn. głównie woziłam taczki i chciałam wozić taczki, uznałam, że siłę jakąś tam mam. Ale nic poza tym. Przez to lato dbałam o siebie. Dużo spacerów, dużo roweru, trochę biegania. I bieganie też mi wychodziło - w sensie więcej było biegania niż chodzenia, zakwasy też były solidne, a ja czerwona jak cegła, więc oszustw nie było. Wraz z nadejściem roku szkolnego zmieniłam się

po turecku +

Nowy Rok zaczęłam kupieniem wielkiego fioletowo-miętowego bidonu i piłki do fitnessu. Nooo i zakwasami w brzuchu.  I wcale nie miałam postanowienia dbania o formę, bo zmianę trybu życia wdrożyłam już jakiś czas temu - po prostu.  Nie robię żadnych noworocznych postanowień, chyba, że takie wewnętrzne, bardziej osobiste, dotyczące zmian w sobie samej, ale które nie są jakoś bardzo górnolotne. Z wysokości szybko się spada. Odkąd wróciłam do pracy, cierpię na brak czasu na czytanie, ale w poprzedni weekend nadrobiłam wszystko. I udało mi się zrobić Killera Chodakowskiej - zapomniałam już, jak on kopie. Nie wiem, może znacie bardziej intensywne ćwiczenia, ale dla mnie Killer jest z tych ćwiczeń, które naprawdę dają w D. Ale z niewiadomych przyczyn (a może z tych, że jednak długo siedzę i pracuję) ostatnio dość mocno doskwiera mi kark, w ten weekend uprawiałam więc ćwiczenia dla seniorów pt. "Zdrowy kręgosłup". Lol. Poza tym mamy mrozy, dzień dalej parszywie krótki, auta nie chcą n

łapówka

Jeśli mylicie buraki z brokułem, kiedy piszecie listę zakupów, a zamiast "napiwek" mówicie "łapówka", to najpewniej przeszliście covida, jak ja. Nie kaszel, nie siedzenie w domu, a mgła umysłowa, jaka potem opada jest definitywnie NAJGORSZA. Zdarzyło mi się jeszcze zapomnieć PINu do telefonu (ale używałam go bardzo dawno, bo telefon nowy, więc nie musiałam go resetować jak poprzedni co dwa dni...), schować solniczkę i pieprzniczkę grzybki do szuflady obok tej właściwej i wziąć złe kluczyki do samochodu, kiedy przed Świętami jechałam na szybką rozgrzewającą herbatkę z koleżanką. Ale na usprawiedliwienie dodam, że to ten sam model, mój jest tylko mniej odrapany (głównie dlatego, że nasze auto odrapałam ja, a teraz mam pożyczone od rodziców, zanim doczekam się swojego miętowego dziecka ;)). Okres przed Świętami był średni, bo jak mi wyskoczył pozytywny test, zostałam już te parę dni w domu, zwłaszcza, że czułam się słabo i łapałam wszystko jak pelikan (np. wyglądałam b