Przejdź do głównej zawartości

Będę sobie :P

Kiedyś będę pisarką, wiecie?
Będę sobie hodować pleśń w kubkach i rysować herbatą esy floresy po stoliku.
Będę się drapać widelcem po głowie i zakładać ołówek za ucho.
Będę siedzieć głodna i spragniona, bo będę pisać w takim pisarskim amoku, że nie będę myśleć o przyziemnych pierdołach.
Będę mieć wymówkę jak znajomi będą psioczyć, że nie mam czasu ich odwiedzić, no bo przecież : "muszę pisać".
Będę mieć swoje wydawnictwo, swoje literki, swoją umowę i swój świat.
Będę odmawiać udzielania wywiadów, a równocześnie ćwiczyć w powietrzu zamaszyste podpisy na wyimaginowanych książkach.
Będę mówić, że "męczy mnie ta sława"i żałować, że nie pisałam o szuflady.
Będę warczeć na domowników jak będą mi przeszkadzać w tworzeniu i będę sobie warczeć do lustra jak nie będę miała do kogo.
Będę siedzieć pod kocem na fotelu z wielkim kubkiem herbaty z cytryną i laptopem, na kolanach będzie mi się mościł kot, a pod nogami pies.
Będę narzekać na ten okropny brak weny albo na tę okropną wenę, która nie pozwala spać tylko każe pisać.
Będę robić poważną minę i machać dostojnie kucykiem, kiedy będę odbierać pisarskie nagrody i będę udawać, że wcale nie ruszają mnie słowa krytyki i wylewanie na mnie wiadra pomyj.
Będę zasypiać podczas pisania i myśleć o tym co powinnam napisać zamiast spać.
Będę pisać w piżamie, w ręczniku, w kołdrze, w łóżku, w hamaku i w fotelu.
Będę sobie rwać włosy z głowy w chwilach pisarskiej niemocy, będę mieć genialne pomysły przed zaśnięciem i będę uciekać potencjalnemu chłopakowi z łóżka, żeby coś napisać, a jak będę starą panną (co jest jednak bardziej prawdopodobne ;D) będę sobie brać laptopa do łóżka razem z kubkiem i kotem.
Będę się palić do pisania i pisać, jakbym się miała zapalić.
Będę sobie chodzić na wieczorki pisarskie, chociaż cholera jedna wie co się na takich wieczorkach robi.
Będę wzruszać ramionami i na pytanie: "O czym piszesz?" będę odpowiadać: "O niczym".
Będę się szczerzyć, jak zobaczę swoją książkę na księgarnianej półce, a jak zobaczę w autobusie kogoś czytającego moją książkę to palnę z głupia frant, czy jest ciekawa i czy powinnam ją sobie kupić, skoro jest na promocji.
Będę marudzić, psioczyć, strzelać fochy, wywracać oczami, rozkojarzać się, błądzić myślami, mówić: "Co? Mówiłeś do mnie?" i odcinać się od świata, bo będę mieć do tego święte prawo.
Będę ściemniać, będę wymyślać, będę celować palcem w kalendarz, żeby znaleźć odpowiednie imię dla bohatera i głównie to będę improwizować, jak zwykle.
Będę zagryzać wargę, błyskać oczami i klikać, kiedy będę rozlewać na swojej twarzy szeroki, szeroki uśmiech jak wpadnie mi do tej rozczochranej jakiś nowy pomysł.
Będę cierpieć na niemoc twórczą, płakać, że nie wiem, co napisać, żałować, że wymyśliłam sobie takie banialuki, a potem znów się napalać i myśleć, o czym napiszę następnym razem.
Będę uważnie obserwować otoczenie, żeby wyłapać coś ciekawego do przeniesienia na papier i będę drażnić wszystkim tym wszystkomówiącym nicniewidzącym spojrzeniem pt."NieCzajęNieTrybięPłodzę".
Będę mieć hamak, bujany fotel, wielki taras, a na nim jeszcze większe takie wiszące coś z poduszkami, wygodne łóżko, masę foteli, kanapę, poduszki na podłodze i futrzasty dywan i na kaaażdej z tych miejscówek będę pisać.
Będę sobie stukać do znudzenia, do porzygu, do bólu dupy, do odcisków na palcach.
Będę magazynować ciuchy na podłodze i układać naczynia w zlewie, kiedy z pełną premedytacją będę rozsiadać się przed laptopem.
Będę udawać, że jestem normalna, chociaż sam fakt pisania z takim zapałem i pasją trąci lekkim szaleństwem.
Będę siedzieć zaaferowana przed komputerem i nie będę pamiętać o powieszeniu prania czy nastawionej kaszy.
Będę chodzić po bibliotekach i księgarniach i będę udawać, że oczami wcale nie szukam grzbietów okładek swoich książek.
Będę zanudzać wszystkich melodią tańczących po klawiaturze palców.
Będę wydawać bajki dla dzieci, ilustrować je koślawymi krzesełkami, czarno białymi pieskami z łatką wkoło oka, pajączkami w rogu i wyszczerzonymi dziewczynkami o pyzatych policzkach, a potem będę je czytać chorym dzieciom w szpitalu.
Będę wkurzać wszystkich nieogarnięciem, roztrzepaniem i gadulstwem.
Będę sobie spać w pościeli w literki i co rano zamiast porannej gimnastyki będę sobie ćwiczyć palce, biegając nimi po klawiaturze.
Będę promować czytanie, chodzić na pogadanki do szkoły i śmiać się jak zobaczę, że ktoś zamiast mnie słuchać, czyta coś po ławką.
Będę się dobrze bawić pisząc, będę w swoim żywiole przeciągając się znużona pod laptopem, będę zbyt pobudzona, żeby spokojnie usiedzieć i będę usatysfakcjonowana zasypiać.
Będę bezkarnie pisać rano, w południe, wieczorem i w nocy.
Będę rano wstawać z kołtuńskim uśmieszkiem znaczącym "Hie, hie, zostałam pisarką" , a wieczorami będę chować głowę pod poduszkę i biadolić: "O Boże, Boże! Na co mi to było?"
Będę mieć zawsze zaostrzone ołówki jako symbol weny, wytatuowane pisarskie piórko na łopatce, idealny porządek w szafie i artystyczny nieład w głowie.

Będę.
Bo będę sobie pisarką, wiecie?
;P



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

wróciłam!

Musiało upłynąć trochę wody, musiał mnie zacząć boleć kręgosłup, żebym doszła do wniosku, że szczupłość nie równa się zdrowie, ale z dumą melduję, że wróciłam do dobrej kondycji. Kondycję bardzo łatwo stracić, a ciężko do niej wrócić. Moja poszła razem ze zmianą pracy, związkiem, przeprowadzkami i zmianą trybu życia na chill, kocyk i kotki. Więc tak naprawdę już parę lat temu. I nie potrafię, powiedzieć czemu, bo nikt mnie siłą pod tym kocem nie trzymał, koty naprawdę nie są aż tak absorbujące, a ja przecież zawsze byłam trochę ADHD. Wprawdzie gdzieś tak w covidzie, kiedy namiętnie udzielałam się w nieswoim ogródku - tzn. głównie woziłam taczki i chciałam wozić taczki, uznałam, że siłę jakąś tam mam. Ale nic poza tym. Przez to lato dbałam o siebie. Dużo spacerów, dużo roweru, trochę biegania. I bieganie też mi wychodziło - w sensie więcej było biegania niż chodzenia, zakwasy też były solidne, a ja czerwona jak cegła, więc oszustw nie było. Wraz z nadejściem roku szkolnego zmieniłam się

po turecku +

Nowy Rok zaczęłam kupieniem wielkiego fioletowo-miętowego bidonu i piłki do fitnessu. Nooo i zakwasami w brzuchu.  I wcale nie miałam postanowienia dbania o formę, bo zmianę trybu życia wdrożyłam już jakiś czas temu - po prostu.  Nie robię żadnych noworocznych postanowień, chyba, że takie wewnętrzne, bardziej osobiste, dotyczące zmian w sobie samej, ale które nie są jakoś bardzo górnolotne. Z wysokości szybko się spada. Odkąd wróciłam do pracy, cierpię na brak czasu na czytanie, ale w poprzedni weekend nadrobiłam wszystko. I udało mi się zrobić Killera Chodakowskiej - zapomniałam już, jak on kopie. Nie wiem, może znacie bardziej intensywne ćwiczenia, ale dla mnie Killer jest z tych ćwiczeń, które naprawdę dają w D. Ale z niewiadomych przyczyn (a może z tych, że jednak długo siedzę i pracuję) ostatnio dość mocno doskwiera mi kark, w ten weekend uprawiałam więc ćwiczenia dla seniorów pt. "Zdrowy kręgosłup". Lol. Poza tym mamy mrozy, dzień dalej parszywie krótki, auta nie chcą n

łapówka

Jeśli mylicie buraki z brokułem, kiedy piszecie listę zakupów, a zamiast "napiwek" mówicie "łapówka", to najpewniej przeszliście covida, jak ja. Nie kaszel, nie siedzenie w domu, a mgła umysłowa, jaka potem opada jest definitywnie NAJGORSZA. Zdarzyło mi się jeszcze zapomnieć PINu do telefonu (ale używałam go bardzo dawno, bo telefon nowy, więc nie musiałam go resetować jak poprzedni co dwa dni...), schować solniczkę i pieprzniczkę grzybki do szuflady obok tej właściwej i wziąć złe kluczyki do samochodu, kiedy przed Świętami jechałam na szybką rozgrzewającą herbatkę z koleżanką. Ale na usprawiedliwienie dodam, że to ten sam model, mój jest tylko mniej odrapany (głównie dlatego, że nasze auto odrapałam ja, a teraz mam pożyczone od rodziców, zanim doczekam się swojego miętowego dziecka ;)). Okres przed Świętami był średni, bo jak mi wyskoczył pozytywny test, zostałam już te parę dni w domu, zwłaszcza, że czułam się słabo i łapałam wszystko jak pelikan (np. wyglądałam b