Przejdź do głównej zawartości

Krótki ;P

No i urlopuję ;)
Najwięcej ponchuję, zwłaszcza jak piszę (a urlop ma być z założenia "przepisany") albo uaktualniam najnowsze newsy z Watykanu sącząc herbatkę u babci. Myślę, że jeszcze jedna wizyta u niej, a będę mogła śmiało zostać ekspertką w dziedzinie najnowszych święceń.
Z poncha robię też pelerynki dla odwiedzanych pięcioletnich księżniczek - przynajmniej kiedy razem z księżniczką nie bawię się w robienie pompek albo nie aresztuję jej brata i nie spinam go kajdankami z rąk ;).
 
Nie gotuję i nie sprzątam. Prawie.
Upiekłam za to szarlotkę i dochodzę do wniosku, że może jednak faktycznie warto dodawać proszek do pieczenia do wypieków. Szarlotka zjadliwa, o dziwo słodka.
Poza tym kawkuję, piwkuję, znieczulam się "Znieczuleniem" (*Polecam. Najlepiej wchodzi jak planuje się zabieg w szpitalu albo się w nim leży i oczekuje na jakieś badanie/zabieg. Wiem, bo praktykowałam w wieku piętnastu lat czekając na badanie i czytając o przekrętach w szpitalu w wyniku, którego znikali ludzie. Genialne. I to wieczorne wsłuchiwanie się w szum urządzeń i emocje, jak słyszy się stukanie drewniaków na podłodze. Mmmm... Ze specjalną dedykacją dla "Eeeeem z kropką" ^^), no i rano śpię ile wlezie, żeby w nocy nie spać do drugiej albo budzić się o czwartej i czytać przy latarce.

Zumbuję, maluję pazury (byłam nawet u kosmetyczki. Pierwszy raz takie historie ze wdzięcznym wykładaniem rąk jak dama i pozwalaniem by kosmetyczka ubierała mi parkę, żebym się nie drasnęła. Oczywiście się drasnęłam ;P), zmieniam wystrój pokoju (np. kolor poszewek od jaśków). Same ważne rzeczy ;).
Ooo, i jeszcze szpanuję nowym wisiorkiem i bransoletką i zgrywam w pośpiechu wszystkie "ważne" czyt. zawierające milion znaków pliki po śnie z wybuchem suszarki i zniknięciem danych z laptopa.
Fotografuję podnieconego widokiem słodkości psa, przyczajoną kotkę albo kotkę w pudełku no i masę pierdół, bo ja lubię pierdoły.
Poza tym dostałam jeszcze opierdziel w bibliotece za zalaną książkę, kupiłam cztery miękkie ołówki do rysowania, którymi póki co pisze pomysły w owocowym notatniku i świeczkę zmieniającą kolor i zapach, o której przypominam sobie w ciągu dnia, a zapominam wieczorem ;)

No to wchodzę w kolejny tydzień urlopowania.
Ktoś coś? Kawka, herbatka, akcesoria dla księżniczek? ;)
Mogę też machnąć kolejnego placka, obiecuję, że z cukrem i proszkiem do pieczenia ;)






















Komentarze

Popularne posty z tego bloga

wróciłam!

Musiało upłynąć trochę wody, musiał mnie zacząć boleć kręgosłup, żebym doszła do wniosku, że szczupłość nie równa się zdrowie, ale z dumą melduję, że wróciłam do dobrej kondycji. Kondycję bardzo łatwo stracić, a ciężko do niej wrócić. Moja poszła razem ze zmianą pracy, związkiem, przeprowadzkami i zmianą trybu życia na chill, kocyk i kotki. Więc tak naprawdę już parę lat temu. I nie potrafię, powiedzieć czemu, bo nikt mnie siłą pod tym kocem nie trzymał, koty naprawdę nie są aż tak absorbujące, a ja przecież zawsze byłam trochę ADHD. Wprawdzie gdzieś tak w covidzie, kiedy namiętnie udzielałam się w nieswoim ogródku - tzn. głównie woziłam taczki i chciałam wozić taczki, uznałam, że siłę jakąś tam mam. Ale nic poza tym. Przez to lato dbałam o siebie. Dużo spacerów, dużo roweru, trochę biegania. I bieganie też mi wychodziło - w sensie więcej było biegania niż chodzenia, zakwasy też były solidne, a ja czerwona jak cegła, więc oszustw nie było. Wraz z nadejściem roku szkolnego zmieniłam się

po turecku +

Nowy Rok zaczęłam kupieniem wielkiego fioletowo-miętowego bidonu i piłki do fitnessu. Nooo i zakwasami w brzuchu.  I wcale nie miałam postanowienia dbania o formę, bo zmianę trybu życia wdrożyłam już jakiś czas temu - po prostu.  Nie robię żadnych noworocznych postanowień, chyba, że takie wewnętrzne, bardziej osobiste, dotyczące zmian w sobie samej, ale które nie są jakoś bardzo górnolotne. Z wysokości szybko się spada. Odkąd wróciłam do pracy, cierpię na brak czasu na czytanie, ale w poprzedni weekend nadrobiłam wszystko. I udało mi się zrobić Killera Chodakowskiej - zapomniałam już, jak on kopie. Nie wiem, może znacie bardziej intensywne ćwiczenia, ale dla mnie Killer jest z tych ćwiczeń, które naprawdę dają w D. Ale z niewiadomych przyczyn (a może z tych, że jednak długo siedzę i pracuję) ostatnio dość mocno doskwiera mi kark, w ten weekend uprawiałam więc ćwiczenia dla seniorów pt. "Zdrowy kręgosłup". Lol. Poza tym mamy mrozy, dzień dalej parszywie krótki, auta nie chcą n

łapówka

Jeśli mylicie buraki z brokułem, kiedy piszecie listę zakupów, a zamiast "napiwek" mówicie "łapówka", to najpewniej przeszliście covida, jak ja. Nie kaszel, nie siedzenie w domu, a mgła umysłowa, jaka potem opada jest definitywnie NAJGORSZA. Zdarzyło mi się jeszcze zapomnieć PINu do telefonu (ale używałam go bardzo dawno, bo telefon nowy, więc nie musiałam go resetować jak poprzedni co dwa dni...), schować solniczkę i pieprzniczkę grzybki do szuflady obok tej właściwej i wziąć złe kluczyki do samochodu, kiedy przed Świętami jechałam na szybką rozgrzewającą herbatkę z koleżanką. Ale na usprawiedliwienie dodam, że to ten sam model, mój jest tylko mniej odrapany (głównie dlatego, że nasze auto odrapałam ja, a teraz mam pożyczone od rodziców, zanim doczekam się swojego miętowego dziecka ;)). Okres przed Świętami był średni, bo jak mi wyskoczył pozytywny test, zostałam już te parę dni w domu, zwłaszcza, że czułam się słabo i łapałam wszystko jak pelikan (np. wyglądałam b