Obrzydliwi

"Ludzie są obrzydliwi" powiedziała moja koleżanka z ławki na biologii, kiedy byłyśmy jeszcze w liceum.
Krew w kościach, bebechy w brzuchu, smarki w zatokach, śluzy, porody i wymiociny.
Obrzydliwi? Może i jesteśmy.
Ale nie z powodu natury.

Jesteśmy obrzydliwym gatunkiem, bo żaden inny gatunek nie ma w sobie tyle zdolności autodestrukcji i równocześnie tyle złośliwości dla otoczenia.
Nie plujemy jadem, nie zatruwamy śliną, nie zabijamy wzrokiem, a jednak jesteśmy toksyczni.
Jesteśmy fałszywi i zakłamani, a im bardziej narzekamy na czyjś fałsz i obłudę tym bardziej sami robimy dokładnie to samo.
Jesteśmy wredni, chamscy i mściwi, bo zamiast bezprośredniości i szczerości wybieramy obgadywanie za plecami.  
Nie powiemy nic miłego, żeby powiedzieć coś co komuś dokopie.
Jesteśmy mili kiedy coś od kogoś chcemy, jesteśmy wredni kiedy nie mamy powodu być wrednym.
Oceniamy, szufladkujemy, opatrujemy etykietką i zakręcamy jak wekę, zanim postawimy ją na półce w ciemnej piwnicy, żeby wyciągnąć ją kiedy będzie nam pasować do obiadu.


Chociaż jako jedyny gatunek dane nam jest porozumiewać się ze sobą za pomocą słów - chu***o idzie nam komunikacja.
Mówimy wtedy kiedy nie powinniśmy mówić, kiedy powinniśmy wyrazić swoje zdanie - zamykamy się w sobie.
Milczymy zamiast rozmawiać, gadamy zamiast słuchać.
Zamiast mówić wprost - komplikujemy.
Nie potrafimy się dogadać, nie umiemy przyznać komuś jego racji, a się do swojego błędu.
Więcej z naszych ust obelg, przekleństw i chamstwa niż słów, które budują, łączą albo cieszą.

Relacje też średnio nam wychodzą.
Wabimy, żeby zwodzić, przyciągamy, żeby odtrącić. 
Dajemy nadzieję, żeby potem ją odebrać.
Robimy z tego grę, rywalizację, głupią zabawę.
Ciągniemy coś, co nie ma sensu, kończymy coś zanim się zacznie.
Nie wyjaśniamy nic, żeby zostawiać ludzi w niepewności, bo tak najłatwiej.
Nie mówimy nic wprost, bo łatwiej jest robić uniki żeby nie musieć stawać twarzą z twarz z czyjąś zawiedzioną miną albo rozwianymi nadziejami, ale też nie umiemy czegoś umiejętnie zakończyć.
Nie określimy się, bo nie umiemy.
Umiemy za to udawać i oszukiwać, a najlepiej wychodzi nam oszukiwanie siebie kiedy patrzymy na siebie w lutrze i mówimy sobie, że wszystko jest okej, albo że zachowujemy się krystalicznie.
Zdradzamy, kłamiemy, ranimy, rozczarowywujemy.
Obiecujemy chociaż dobrze wiemy, że nie dochowamy obietnic.
Krzywdzimy tych którzy nas kochają, kochamy tych którzy nas krzywdzą.
Bawimy się ludźmi. Ich uczuciami, ich nadziejami, nimi samymi - z całym kompletem ich części ciała. Traktujemy ich jako formę rozrywki, jak fantom do nauki pierwszej pomocy, rzecz do wykorzystania albo możliwość wyżycia się na kimś za swoje niepowodzenia, braki i frustracje.

Upokarzamy się dla kogoś, kto na to nie zasługuje, nie potrafimy zdać się na poświęcenie dla tych, którzy chcą nam dobrze.
Jesteśmy żałośni czekając na to co nie nastąpi.
Prosimy o to, o co nie powinno się prosić.
Tęsknimy za tym za czym nie powinniśmy nawet myśleć, myślimy o ludziach, o których powinniśmy zapomnieć.
Wyciągamy rękę kiedy powinniśmy wystawić środkowy palec, wychodzimy do tych, do których należałoby się odwrócić plecami.
Nie szanujemy siebie, bo pozwalamy się nie szanować innym.
Boimy się coś zmienić, boimy się zaryzykować, boimy się być szczęśliwi.
Robimy coś wbrew sobie, żeby zrobić coś według kogoś.
Nie słuchamy siebie, bo słuchamy innych.
Pozwalamy innym wtrącać się w nasze życie i robimy tak, żeby dobrze było komuś innemu, a nie nam samym, bo pozwalając innym na decydowanie o sobie zacieśniamy sobie pętlę na szyi.


Udajemy kogoś kim nie jesteśmy.
Interesujemy się cudzym życiem jakbyśmy nie mieli swojego i żyjemy pod czyjeś dyktando jakbyśmy nie mieli mózgu.
Marnujemy dane nam szanse.
Popełniamy błędy, na których wcale się nie uczymy.
Sami bronimy sobie dostępu do szczęścia.

Jesteśmy obrzydliwi kiedy postępujemy tak jak oczekuje od nas otoczenie, bo boimy się postępować tak jak chcemy.
Nie chcemy się wyłamywać, nie chcemy żyć inaczej, nie chcemy odstawać od reszty, chociaż generalnie nikt nie podał idealnego przepisu na życie i nie dał nam gwarancji, że te schematy ustrzegą nas przed porażką.
Nie ufamy sobie - swojej intuicji, swojej głowie, swoim marzeniom, a ufamy komuś, kto chce nas tylko wydy***.
Żyjemy jakbyśmy mieli sto żyć, żyjemy jakbyśmy byli sami na planecie i żyjemy tak jakbyśmy nie mogli choć raz pomyśleć, że może jednak robimy źle. 
A przede wszystkim - ranimy innych dla rozrywki, a siebie przez swoją głupotę.


I jeszcze śmiemy twierdzić, że jesteśmy najlepszym gatunkiem, bo mamy rozum i odpowiednią ilość odpowiednio poskręcanych zwoi.
Jesteśmy obrzydliwi.



Komentarze