Kobiece Kajmany

Skoro wystarczą dwa dni wyjazdu, żeby nabrać energii, dwa tygodnie w domu w zupełności wystarczą żeby odpocząć.
W czasie urlopu na początku miałam gorące lato, potem kilka mega zimnych dni i na koniec pogodową jesień ze spadającymi liśćmi i chłodnymi wieczorami.
Byłam na rowerkach, na motorówce, na skałkach, na tajskich lodach.
Na obiedzie, na ciuchowych zakupach, na dwóch spontanicznych przymiarkach ślubnych sukienek. Teściowa była zachwycona, teść też, ja nie ;). Na drugiej przymiarce miałam trochę lepszą minę, mój Mateusz też. Bo ja na przymiarki jeżdżę zawsze z kimś i nigdy nikogo nie słucham ^^.
Byłam też na weselu bawić dzieci, żeby odłożyć na swoją suknię - odłożyłam na mieszkanie i notariusza. Nie, nie kupuję - wynajmuję, czyli zmieniam obecne.
Spędziłam dużo poranków z chłopakiem i całe dnie z kotem.
No, ale przede wszystkim miałam masę załatwień i łażenia po rozmowach i urzędach, no i najlepsze - tygodniowe święta. Kajmany, raj. Nie podatkowy, a porządkowy. Brak sprzątania ;)
Z racji przeprowadzki zbojkotowałam porządki.
Totalnie.
Zero sprzątania, zero porządków. No, oprócz kuwety, naczyń i prania.
Nie opłaca się odkurzać, nie opłaca się ścierać kurzu, nie opłaca się nic robić.
Kurz na komputerze drażnił mnie już niemiłosiernie, ale go nie tknęłam, zaprzyjaźniłam się z miotłą, żeby nie tykać odkurzacza i wyniosłam na balkon dywaniki, bo po co mają zbierać paprochy.
Padł mi kolejny storczyk, a lawenda i Biały Kwiatek z balkonu zginęły tragicznie przez niepodlewanie. Mała strata. Na kolejnym mieszkaniu nie ma balkonu.

Przedwczoraj byłam z Bluśkiem pół dnia u rodziców, pół u cioci.
Wczoraj u teściów, u dziadka Mateusza.
Późnym popołudniem zjadłam śliwkową tartę, wypiłam z siostrą herbatę i pomalowałam paznokcie u rąk na czerwono.
Ogólnie paznokcie maluję tylko na chorobowym, bo inaczej albo czasu nie mam albo czasu mi szkoda.
Malowałam, malowałam, malowałam.
Najpierw pieściłam się z nimi i siedziałam z rękami na boki.
A potem umyłam pojemnik na zlewki z ekspresu, suszarkę na naczynia, pojemniczek na płyn do płukania w pralce i kocią kuwetę.
Posegregowałam papiery i dokumenty, spakowałam zbędne pamiątki, pluszaki i książki.
Ogarnęłam pranie, ciuchy, uschnięte liście po storczyku.
Posprzątałam lodówkę, z grubsza ogarnęłam kibel.
Kurze z komputera też starłam.
Paznokcie nie są już tak śliczne, a w mieszkaniu dalej bajzel, tym razem przeprowadzkowy.

Przeprowadzkę szykujemy lada dzień.
W sam raz na urlopie Mateusza, żeby się czasem nie nudził :)
No bo urlopy się nam niestety nie zbiegły, a może i stety, bo mniej wydatków.
Wydatki jak to wydatki, wszystko na raz, ale wszystko fajne.
Ciąg dalszy nastąpi, migrenuję, idę spać :)






Komentarze