Wolę wrzesień z pospiesznymi albo i nie porankami.
Z nalewaniem (wciąż jeszcze rozpuszczalnej) kawy do termosu z jakże dorosłym rysunkiem jelonka Bambi.
Z próbami zapięcia na nadgarstku wężykowej (ciasnej jak sto diabli) Pandorki z autkiem i turkusowymi pierdółkami (najnowszymi nabytkami ufundowanymi dzięki Pandora days).
Wolę wrzesień, nawet jeśli wskoczyłam już w nowe futrzaste Gioseppy i założyłam stary, cieplejszy płaszczyk.
Wolę pomarańczowe soki, śliwkowe ciasta, kolorowe makarony i pierogi z kaszą w restauracji.
Wolę od wakacji, szczególnie tych.
Podczas wakacji tak subtelnie łapałam dobre chwile i oznaczałam je w relacjach na Instagramie, że teraz jak je oglądam to widać na nich tylko upał, kolorowe japonki i lody.
Nie widać stresu, złego samopoczucia, bezsilności i łez. Nie widać diety bezpestkowej i kruchego stanu psychiki.
Więc nawet mimo kolorowych nic nie pokazujących zdjęć i tak nie mogę ich oglądać. Nie mogę i już.
Pogrzebałam te wakacje bezapelacyjnie, udekorowałam parapet wrzoścem w wiklinie, upiekłam szarlotkę z szarych renet, a teraz siedzę na huśtawce w popołudniowych słońca promieniach.
Dobry mąż wysprzątał wczoraj dom, co uczciłam wdeptując zaprawione cukrem z prawdziwą wanilią ciasto w podłogę podczas robienia szarlotki bez cukru, której mąż nie zje, bo jest bez cukru :).
Ale. Można mi wybaczyć :)).
Myślę, że będę też wolała chłodne poranki i zakładanie czapki, pod warunkiem, że dalej utrzymam zdrowie i obecna dietę (jem co chce). Piję sobie wyciskane soczki i vivvomixy, po dwie kawy dziennie i miętę. Oj tam, że opryszczka i węzły, Groprinosin też piję. Szczepionkę mi już przełożyli na inny termin.
Zupa z dyni popełniona, kolorowe dania z cukinii królują, a dzięki comiesięcznemu zwiastunowi bezdzietności szafki pełne są czekolady w każdej postaci.
Wolę wrzesień.
Komentarze
Prześlij komentarz