kapsułowy

Swego czasu podobała mi się idea kapsułowej szafy. Szafy skomponowanej z kilku basicowych rzeczy, które można kompletować w różne zestawy.

Ale ja mam ciuchów dużo, a mimo to, mało tych ładnych.

Za dużo bluz, za dużo ciuchów "po domu", za dużo sukienek, których nie noszę, bo marznę.

Ostatnio o mało nie wyrzuciłam spadkowego sweterka i aż zachłysnęłam się, widząc "100% wełny". A moim kolejnym postanowieniem jest kupowanie tylko porządnych ubrań o dobrym składzie. Ubrałam więc sweterek i rzeczywiście jest świetny, choć wygląda jak brudny beż. Z dobrych składów na razie kupiłam tylko dwie czapki, skarpetki i szalik. Dość brzydki.

Przedwczoraj ubrałam do pracy pasiastą bluzkę, której nie nosiłam od kilku lat i którą właściwie miałam już wyrzucić. Ale też jest dobrej marki. Też z miłego materiału. I też zdobyczna - od kogoś, choć ją akurat odkupiłam.

A teraz, leżąc na sypialnianym łóżku z pościelą w muszelki i z jednym kotem, uświadomiłam sobie, że na wieszaku, który stanowi naturalne przedłużenie naszej szafy, zawisły moje stare ciuchy. Wyjęłam je z szafy i zamieniłam z lnianymi i różowymi sukienkami o smaku lipcowego mianowania. Szara obszerna bluzka, kraciasta czerwono czarna sukienka, koszula w jesienne wzorki. Stare, od kilku lat nienoszone ciuchy.

I sama nie wiem, o co w tym chodzi.

Czytam też starą książkę, bo właśnie wczoraj, premierowo kupiłam nową. Stara to "Królestwo", zdecydowanie jedna z ulubionych książek. Jedna z, bo zapytana o to przez kogoś z pewnością bym się zawahała, po czym musiałabym też wspomnieć o Harrym Potterze, Stiegu Larsonie i thrillerach medycznych. Ale nie. Jo Nesbo to jednak mój faworyt, drugi Harry drugim ulubionym bohaterem, ale fabuła i bohaterzy "Królestwa" to majstersztyk. Czytam ją więc, chyba po raz czwarty. Uwielbiam. I tylko trochę szkoda, że nie pochłonę premierowej "Zatrutej krwi" w weekend, który też był trochę zamkniętą kapsułą.

Trochę refleksyjną, trochę emocjonalną, ale najwięcej spokojną, choć tak pracowitą. Piątek był dniem zmęczenia, ale też szczepienia kotów i kupienia książki w empiku z myślą, że to cudowne, że stać mnie na kupienie książki w dniu premiery - choć cena nie jest przez to jakoś wygórowana. Ale przeżyłam już takie czasy, że kupowanie czegoś ot tak, co się chce, nie jest takie oczywiste. Kapsułek szukałam też w drogerii na włosy; ale pozostałam przy wegańskich różowych żelkach. Włosowe kapsułki są dla mnie nie do przełknięcia. Sobota była tak aktywna, że aż śmiesznie było jeść bezcukrowe waniliowe wafelki do kawy wciąż nie z ekspresu (wcale nie kapsułkowego). Mycie podłóg mnie zmęczyło, ale nie przeszkodziło w akrobacjach przy myciu okien (także z zewnątrz). Pająk (w środku) został przedstawiony szerokiej publiczności w liczbie dwóch kotów, ale żaden się nie pokwapił, więc musiałam zgładzić go sama. Ja. I słuchałam muzyki z miętowego radyjka. Ta, która kocha ciszę i nie przepada za muzyką, chyba, że na koncercie albo w niekoniecznie miętowym aucie. Zdradzam teraz Pottera i dopuściłam do siebie inne słuchowiska niż te z zamkiem w tle, ale przyznam szczerze, że choć cztery wczorajsze prania wieszało się do nich dość dobrze, to jednak słabe te kryminały, słabiutkie. Niedzielę zwieńczyłam porannym czytaniem z filiżanką kawy, dalekim spacerem z kijkami (a niech pracują te ramiona i barki) i pasztetem z kaszy (inflacyjna żona niemarnująca się odezwała; H&M już mi śle zamówione wczoraj dwa miętowo - szare i błękitno - beżowe zestawy; skład sprawdzony i dobry) i znowu czytaniem.

W domu ciepło, nie tylko od podłóg, oczy mnie pieką, wcale nie od czytania, laptopa ani nawet od wzruszeń. W lodówce trzy szklane butelki z płynną witaminą C, które produkowałam dziś za pomocą obieraczki do pomarańczy i noża. W szafce kuchennej wyprawka dla wyczekiwanego jak dziecko (ale nie w krainie trolli, kaszmiru i papieru) nowoczesnego ekspresu z funkcją cold brew i mrożonej kawy. A w szafie równo poukładane ciuchy. Te dobrze znane i stare. 

We wciąż nowym domu, w starym, jakże dobrym składzie.

Jak dobrze ;)))).


https://stylowymag.pl/najlepsze-swetry-damskie-na-zime-45245#google_vignette


Komentarze