Jak alkohol osłabia i przytępia moje funkcje poznawcze, tak kawa odkrywa nieznane obszary mojego niewykorzystanego wcześniej mózgu.
I tak znajdują się w nim: miłość do męża, do przedszkolnych odnowionych przyjaźni (niech żyje pandemia!), do rozmów przez Messangera, nie swoich, ale oswojonych dzieci i swojego czystego domku.
Nagle niedziela zyskuje feerii barw dzięki światłom z Día de los Muertos prosto z Disneylandu, ja wrzucam w siebie maliny (już z Portugalii, nie z Maroko!) i kminię, gdzie ustawić wielkanocne zające. Hm. Właściwie to ja autentycznie je w siebie wrzucam, bo próbuje to zrobić tak by przy jedzeniu pominąć zęby. Zębom muszę poświęcić chyba osobny wpis, bo wyrywanie ósemek, druty, które lubią makaron spaghetti i poranione dziąsła to nic, naprawdę nic w porównaniu z przezroczystymi nakładkami, które można wyrzucić albo przetrzeć nimi w papierku kuchenny blat i wybielaniem, po którym nadwrażliwość jest taka, że mrowią ręce...
***
Znowu "planuję" wesele. Znowu jestem w świecie muślinowych sukni, pokrowców na krzesła i dekoracji kwiatowych, ale tym razem nie planuję wesela dla siebie, tylko rozmawiam z inną przyszłą. I szaleję na tym punkcie xD.
Znowu długo śpię - wczoraj dnia starczyło mi tylko na wyciśnięcie soku i odkażenie toalet, żeby nic z nich nie wyszło; poza tym fryzjerowy relax i całe popołudnie spędzone na herbatkowaniu i sernikowaniu ^^.
Dziś jak na razie puściłam pranie i się pierze.
Dziś pobiłam siebie i wstałam po 11. Nie wiem jak to się stało; może to planowanie wesela do 23 ^^.
Wczoraj ubrałam różowa parkę i różowy sweterek, a pamiętam, że kiedyś pozwoliłam się zabić, jeśli zacznę się ubierać na różowo ;).
(Ale to pudrowy - ten przybrudzeny, stonowany!).
A przedwczoraj byłam tak wyczerpana po tygodniu - właściwie to wyssana. Mówiłam, że wyssano ze mnie energię; ale w bibliotece dostałam na pocieszenie naklejki i zakładki. I wszyscy byli dla mnie mili, bo widzieli, że króliczkowi Energizera spadła wreszcie energia. Ostatnio tak kochana przez świat czułam się w swoje urodziny, siódmego, a to za chwilę będzie już miesiąc po ^^.
I właśnie urządziłam w salonie plebiscyt pod kocem: o to, czym się będę teraz zajmować ubiegają się kolejno "Czarny lód", "Coco", moja własna osobista kotka i bomba na policzku, którea chyba zaraz urządzi mi tu wojnę laserów.
Miłej niedzieli, nie pić kawy!
Komentarze
Prześlij komentarz