pumpkin spice

Nigdy nie piłam pumpkin spice latte i zapewne nigdy nie wypiję. Po pierwsze - nie piję kaw na słodko, nie piję z dodatkami, a już na pewno nie piję zbyt bezpłciowego dla mnie latte. Pomijając fakt, że ostatnio w ogóle nie piję kaw na ciepło. 

Ale bluzę z kawką na wynos mogę przyjąć. 

Bluzy to moja słabość. Swetry to moja słabość. Ubrania to moja słabość. Ogólnie - dopaminowe zastrzyki to moja słabość, więc dopaminuję się dużo i często. 

Staram się, staram się tego nie robić. I nie robię. Jak wyzeruję budżet przyjemnościowy 😈. Ale że u mnie to dużo, często, wszystko na raz, że lubię długo pracować i lubię zapach pieniędzy (🤣), przeważnie coś tam jednak dzwoni. Choćby ze zwrotów z Zalando, jak jednak rozmiar nie pyknie albo na żywo nie tak pięknie jak w sieci. Umiem też oszczędzić na jakiś cel, na przykład na tę szczoteczkę, która na żywo instruuje mi czy dokładnie i odpowiednio mocno myję zęby (raj, zębowy raj). To moja zaleta. To, że umiem oszczędzić. Chyba. Mąż wymienia zwykle inne zalety i mówi, że nie. Że ja nie umiem oszczędzać. Pewnie dlatego, że wciąż nie kupiłam mu Volvo. Za to dzięki mnie zjadł pierwsze lody tajskie ;). Ale kupił mi właśnie drogą miętową szczotkę do włosów Olivia Garden. Nie wiem co to znaczy. No, może trochę wiem.



Czuję już jesień, chociaż ja zwykle czuję jesień końcem lata. 

Mam kubek w grzybki, poszewki w dynie i piżamę w jeże. Ale musiałam ją zmienić na te krótkie letnie szorty, bo przyszły wrześniowe upały - bardzo dobrze, zapraszam je nawet i w słodkim listopadzie.

Nową folię na telefon. I pomarańczowo morelowe etui, bo ileż można żółci. Żółć się przelewa, "żółć" się skończyła czytać, żółć się żółci, ale dobra.

Dalej biegam. Wcale nie marzę o kupieniu bieżni ;). Jem paluszki z sezamem i nie oglądam już "The last of us" (ale przyznajcie, że pierwszy sezon to majstersztyk?), za to podczas składania prania ZDARZA mi się obejrzeć "Better call Saul!"

Poszłam strasznie w włoskie gotowanie; na razie nauka włoskiego poszła w odstawkę, bo: 

- korzystałam z każdej chwili wakacji, lata i słońca,

- zaczęła się praca,

- moja kotka jak tylko wyciągam na biurku notatnik i kolorowe długopisy, sama wyciąga się na owych notatkach i mruczy jak piecyk elektryczny,

- robię szkolenia z rozwoju osobistego, przywódstwa (już to widzę: oto ja, cała na miętowo dowodzę moim mężem i dwoma sierściuchami. Albo używam w życiu tych nauk w styczności z dzieciaczkami. Yhm),

- i tak już zaczęłam jeszczeniejesień covidem, więc na biurku rozpanoszył się nebulizator, chustecznik i książki,

- książek mam pożyczonych 32. Z dwóch bibliotek. Auuuuuu! 🐺


i robiłam włoską zupę z cukinii i bazylii (obłędnie zielona, szalenie smaczna), cannelloni ze szpinakiem, ricottą i sosem pomidorowym, wege lazanię i spaghetti z burratą. Myślę, że ta bieżnia to niegłupi pomysł 🙈.



***

Wypiłam kawę z przyprawą. Ale to cappuccino mix, a przyprawa "podlaska do kawy". No cóż. Nie brzmi tak instagramowo jak pumpkin spice ani światowo jak latte (chociaż latte to mleko, ale dobra). Zatykała mi rurkę, dławiła gardło. Kawa z przyprawami jest przereklamowana, serio.













Komentarze