chłody

Nie czuję się na październik. Dla mnie ciągle jest połowa lipca. Tylko temperatury na to nie wskazują, wskazują na 3 stopnie powyżej zera.

Nie jestem na to gotowa.

UGGsony przygotowane, zaimpregnowane. Szaliczki z kaszmirem - odhaczone. Kaloszy ocieplanych brak. Kurtki puchówki i zimówki przygotowane. Stosik książek z biblioteki czeka. Ale w "Szronie" trafiłam na wątek zdrady, więc znowu tarmoszę "Siedem lat później". I zachciało mi się w powieści obyczajowe. Już się czaję na Panią Picoult (ale najpierw chcę pójść w to, co znam) i Giffin (o ile będą tak dobre jak ''Siedem lat..."). Ale dla przekory złapałam się za Gorzkę. Nie znam Pana, ale po "Żmijowisku" czytanemu na bieżni może wejść spoko. Żmijewsko już znałam, ale zapomniałam ;) Może wcześniej też czytałam na bieżni ;).


Dwie nowe pozycje książkowe na półce, dwie kraciaste spódniczki, brązowe botki na obcasie i ta wspomniana bieżnia. Taki bilans na chwilę obecną.

Galeria wyprzedażowa wkrótce. Już śnię po nocach. 


Ja naprawdę lubię jesieniarski mode, ale jestem tak nienasycona w tym roku słońcem, że nie wiem co będę robić. Albo terapię lampami w OBI albo solarium. Trzeba pomyśleć. Na razie kocyk w dynie i oatmealowy sweterek z kapturem dają radę. Na razie.


***

Weekend miałam offline.

Generalnie staram się mniej scrollować i przeglądać. I tak nie robię tego aż tak dużo, bo aż tak doby rozciągnąć nie umiem, żeby jeszcze pochłaniać te wszystkie moje książki, uczyć się, ogarniać jakoś życie, pracę i chałupę (i koteły) i ćwiczyć :). Ale zmierzam ku wolności od telefonu. Żeby było (prawie jak) dawniej. Wiadomo, od maili, powiadomień nie ucieknę. Niektóre treści na Instagramie też lubię. Wrzucam też często swoje momenty, swoje pluszowe koty. Ale ciągnie mnie do normalnego życia. A normalne życie to gotowanie, spacery, książki, miłość. Spotykania się z ludźmi, którzy mnie chcą, a ja chcę ich, zapach biblioteki, Empika, sierści swojej mini kotki, wiatru.

 

A może wreszcie przestanę odliczać do i odhaczać i zacznę celebrować chwilę, trochę mniej pracować (ups), trochę mniej biegać?



Małe fiolki NaCl odszukane w trzewiach biurkowej szuflady niestety się przydały. Na zatoki nie pomogła ani kaszmirowa czapeczka ani herbata z dużą ilością imbiru. 

Ale, myślę, że pomoże duża dawka outletowego szaleństwa, smak wyjazdu i podzwanianie cekinów na sukni... 







Komentarze