Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2015

Choć raz na poważnie

Mój szynszylasty nie żyje... Nie wiem, jak mogę to lepiej ująć. Napisać, że odszedł? Ale gdzie? Stwierdzić, że zdechł? To tak brutalnie brzmi... Zdechnąć to może świnia... Ewentualnie krowa... Umarł? Przecież to zarezerwowane dla ludzi... O jego śmierci dowiedziałam się w poniedziałek. W sumie tuż po opublikowaniu wpisu. Właściwie wtedy nie żył już od kilku godzin, tylko rodzinka nie wiedziała, jak ma mnie o tym powiadomić. Uknuli już cały chytry plan, włączywszy do konspiracji K. Zupełnie niepotrzebnie... Podobnie jak Richard Gere w filmie"Niewierna" w pewnym momencie mówi do zdradzającej go żony: "Myślałaś, że nie wiem? Że nie wyczuję? Że się nie domyślę? Wiedziałem to od samego początku...", tak samo ja od razu wiedziałam, że Borys nie żyje. Od początku to podejrzewałam. Od początku czułam... Nie dałabym się nabrać na nędzne wyjaśnienia i tłumaczenia... Wiedziałam to, bo widziałam, że jest z nim coraz gorzej. Przez weekend był ospały i apatyczny.