Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2016

Sznurówka

Jak musisz szybko przemieścić się z miejsca na miejsce (czyt. jak się pieruńsko spieszysz, bo masz ważną sprawę do załatwienia) istnieje duże prawdopodobieństwo, że nagle rozwiąże Ci się sznurówka. Jak nagle rozwiąże Ci się sznurówka, prawdopodobnie potkniesz się i wybijesz zęby albo zakładając mniej hardcorowy wariant - wylądujesz na dupie. Jak wylądujesz na dupie i kiedy odetchniesz z ulgi, że w pobliżu nie było nikogo, może się okazać, że masz całe spodnie w błocie albo że potłukłeś sobie kość ogonową. Jak pomyślisz: "Oj tam, oj tam, już nic niemiłego mnie dziś nie spotka" to wybacz, ale Cię zmartwię. Istnieje ryzyko, że jednak spotka. Złe rzeczy przytrafiają się na ogół hurtem, zupełnie jakby jedno przykre wydarzenie otwierało obszerny worek z najbardziej niefortunnymi zdarzeniami tego świata. Tak więc zapewne spóźnisz się, wpadniesz do dziury i skręcisz kostkę albo dostaniesz reprymendę na tym ważnym spotkaniu, na które tak się śpieszyłeś. Jak w ciągu jednego dnia

O stokrotkach ;]

Zrobiłam bałagan w pięknie wysprzątanym przez mamę pokoju (za tę rozchyloną zachęcająco kołdrę, bukiecik stokrotek i krople do uszu przygotowane koło łóżka powinnam ją ozłocić). Zafarbowałam włosy na lekko ciemniejszy odcień. Usłyszałam, że przytyłam w "barach". Pojechałam do ulubionego pięciolatka, który namalował mi tulipan na chodniku i zrywał dla mnie listki pietruszki w ogródku. Nie zjadłam obiadu, zjadłam truskawki. Nagminnie spóźniałam się z porą zażycia antybiotyku. Spałam do dziewiątej. Nie kupiłam żadnej części garderoby ani bielizny. Czytałam tylko u fryzjera. Ściskałam do oporu psa, który ostatnio był chory i brał kroplówki, czym wystraszył wszystkich członków mojej rodziny i pół naszej ulicy. Rozpakowywałam się, równocześnie się pakując. Śmiałam się więcej niż w ostatnim czasie, co ciekawe skoro na liście skutków ubocznych mojego nowego medykamentu nr jeden była "depresja" ;) To teraz jak plecy nie bolą mnie już, jakby ściskała mnie w nich n

Złoty ;]

"Słowa to przecież moja specjalność" - powiedział kiedyś dziennikarz (w jednej z książek, którą czytałam) w odpowiedzi na maślane oczy dziewczyny, chwalącej jego elokwencję i umiejętność doboru słów adekwatnych do danej sytuacji. Czytając to zdanie poczułam ten charakterystyczny klik w mózgu, kiedy coś nam się spodoba i kiedy zdamy sobie z tego sprawę. Dużo piszę, piszę często, dużo mówię, a że na dokładkę piszę, czytam i byłam nauczycielką - można powiedzieć, że słowa to też moja specjalność. W zasadzie. Bo ostatnio mam wrażenie, że słowa są strasznie niepotrzebne... Zawsze byłam tą osobą, która ma najwięcej do powiedzenia. Zdania wielokrotnie złożone? Proszę bardzo. Zręczni3 dobrane i dobitne równoważniki zdań? Ależ proszę. Frazeologizmy, oksymorony, metafory, onomatopeje? Bez problemu. Wnikliwe przemyślenia, okraszone szczyptą ironii? Na zawołanie. Żarty, anegdotki? At hock. Swoje poglądy recytowałam, jakbym najadła się książek. Kłóciłam się, kiedy ktoś m

Nie chce mi się

Nie chce mi się pisać. Nie chce mi się przecierać laptopa z kurzu, nie chce mi się czekać aż załaduje się strona, nie chce mi się myśleć jaki jest synonim do słowa, które użyłam już dwa razy i nie chcę tego zrobić po raz trzeci. Nie chce mi się wrzucać gotowców, nie chce mi się wymyślać nic nowego. Nie chce mi się nawet poruszać palcami po klawiaturze, bo wydaje mi się to nazbyt męczące. Nie chce mi się ;] I nie mam sił - to swoją drogą. Gdybyście mnie spytali co robiłam w ciągu ostatnich dwóch tygodni to rozłożyłabym szeroko ręce. Nie wiem. Nie pamiętam. Śpię codziennie w ciągu dnia, spałam nawet w czasie weekendu. A w trasie nie spałam - dla odmiany. Choć powinnam była po trzech godzinach snu w nocy, bo efekt zmęczenia jest katastroficzny, a ja wyglądam średnio ciekawie. Jestem masakrycznie niedospana. Chodzę jak zombie, oczy z zacienionych stały się już ewidentnie podkrążone. W oczach mam wypisany głód snu, a zamiast źrenic mam pewnie w tęczówkach małe łóżeczka z podusz