Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2021

w tym roku

W tym roku czekałam na trzy rzeczy. Na moje 30. urodziny, na budowę domu i na wakacje. Na urodziny, bo koszmarnie chciałam wyprawić tą swoją trzydziechę, mimo, że zdecydowanie zdawałam sobie sprawę, że lokal w ogóle nie wchodzi w grę (jak ktoś to będzie czytał po latach - to ta słynna trzecia fala, częściowy lockdown i ograniczenia), że nie mogę zaprosić nawet przyjaciółek ani kuzynostwa. Okej - teraz najbliżsi, potem będę nadrabiać z rodzinką i przyjaciółmi. Bo mąż i kot tkwią na swym stanowisku zwarci i gotowi, a Blue całkiem chętnie podskubałby tulipany, gdybym miała to szczęście postawić je w nowych szklanych tubach. No i chciałam jeszcze te swoje pływające świeczki, serwetki chmurki i miętowe balony. Niestety póki co szumnie zwana "impreza" jest przesuwana suwakiem po kalendarzu niezbyt określonych dat. I trudno. Najważniejsze, żebyśmy wszyscy byli zdrowi. Nawet prezenty mnie tak nie cieszą, choć tak - czytnika nie wypuszczam z rąk (szósta albo siódma książunia leci), to

trzepot motyla

Czy wiecie, że trzepot skrzydeł motyla może wywołać tsunami? Bo ja wiem. Po dzisiejszym dniu wiem. Jest takie zjawisko w przyrodzie, że u tych najsłabszych ogniw (takich słabeuszy, które powinno się zrzucić w odpowiednim momencie ze skały), pojawia się coś na migdałkach. Google mówi "kamienie", "obumarłe komórki", mój kolega (z taką samą znajomością tematu antybiotyków jak ja) "bakterie". Wszyscy po trochę mają rację, ale ponieważ białe g** nie potrafią mówić i nie spowiadają się ze swej etiologii, ja powiem za moim lekarzem z dziecięcych lat - czopy. Upierdliwie bytujące na migdałkach u zdechlaków.  Takie małe, białe g*.  Po prostu sobie są. Mogą być spowodowane przez zatoki, alergię, niewłaściwą higienę lub po prostu nawracać jak bumerang.  U mnie występowały i pojawiają się zawsze wtedy, kiedy spada mi odporność. Ale mogą spowodować gorączkę, bóle uszu, a także przerodzić się w infekcję, więc trzeba się ich pozbyć. Co dzielniejsi wydłubują je łyżeczką (

30.

W dniu 25. urodzin dostałam się do Policji.  Uparta, mała, kręcąca głową na związki i facetów, z jedynym marzeniem "spokój" wypisanym na czole i małym druczkiem: "książki, choćby do szuflady" (wtedy nie przyszło mi do głowy, że jeszcze zacznę pisać wiersze...). Miałam więc jasny plan, jak będzie wyglądało moje życie jako trzydziestolatki. Stała praca, kredyt - bardzo proszę i mały drewniany domeczek z dużym tarasem. Singielstwo przypieczętowane kotem. Wieczorne pisanie do szuflady i czytanie do poduszki.  Niedzielne samotne spacery, robienie smoothie z truskawek po treningu, czytanie nago w pościeli w lecie. Weekendowe maratony planszówek ze znajomymi, charytatywna zumba, może jakaś wycieczka. Rowerem. Tortów nie jadałam, imprez nie uznawałam, alkoholu nie piłam.  Plan na urodzinową 30tkę? Może zjem trzydzieści migdałów, może trzydzieści razem powiem "Nigdy nie będę mieć chłopaka", może kupię sobie trzydzieści książek?  Może rozpuszczę się wewnętrznie otul