Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2024

czerwiec

Wkroczyłam w te dni, kiedy nie liczy się czasu i kiedy codziennie płynie się spokojnym rytmem wakacji. To znaczy wkraczam. Albo - jeszcze nie czuję, że wkraczam, ale wkroczę. Jeszcze jestem w szkolnej klasie, jeszcze rozdaję dyplomy, jeszcze pakuję torbę na rocznicowy wypad na weekend. W czerwcu zdążyłam zaliczyć narzekanie na pogodę (bo nie ma upałów, nie ma kawy mrożonej, nie można się nawet wygrzać, opalić ani założyć szortów), rocznicę ślubu (piątą! Jesus, a dopiero te ptaszki ćwierkały...) i grypę żołądkową, więc średnio, średnio. Nic tak nie weryfikuje życiowych priorytetów jak przeciągająca się jelitówka, która poniewiera na spółkę z gorączką, a potem wyrzuca z siebie stado pryszczy na całej buzi. Uh. W fazie grypy żołądkowej człowiek skupia się na przetrwaniu... Ale jak już się wraca do formy... to zaczyna się na nowo cieszyć z bzdur, takich jak nowe błękitne (^^) szpilki, którymi już się zadarło o schody (tu miejsce na płacz i lament, podobnie jak po moich - RIP - dwóch WIELKI