Blue boi się, że coś wyjdzie z pralki i go zje, a to tylko moje miętowe, łatwo brudzące się trampki, z których spieram zacieki po zostawieniu ich na noc na zewnętrznym parapecie tłuką się po bębnie, udając, że to rollercoaster. Możliwe, że syn mój koci obawia się też nie zgonu, a ponownej kąpieli, bo to właśnie dziś został zabrany pod prysznic i wypucowany z góry na dół aloesowym szamponem. Wczoraj tak samo pucowałam moją miętówkę, aż uzyskałam akceptowalny błysk lattementy. Ale bez aloesowego szamponu ;). Ruby płacze, bo chce jeść. Rozdziawia bezzębna gębę i wygląda trochę jak pisklę, trochę jak origami do zabawy w piekło - niebo. Przedtem próbowała mi walnąć klocka koło tipi w salonie, bo zczaiła się, że ukradkiem podajemy Blue Shebe, a jej tylko antyalergiczne monokarmy w formie pasztetu bez apetycznego sosiku. Tak, jej kocia psychika sprowadza się do rozładowania swojej frustracji poprzez oddawanie stolca za zasłona, tudzież obok tipi. Ostatnio nabrała fajnego gęstego futra, mordkę