No i w tym roku wakacje zaliczyliśmy przed wakacjami :) Zrobiliśmy sobie szybki czerwcowy wyskok na Węgry z prostej przyczyny - Mateusz raczej nie dostanie wolnego w sezonie. Nasze wypady zwykle są spontaniczne i w miarę szybkie. U nas to decyzja, obopólna zgoda i wyjazd. Kiedy Mateusz dostał wolne cztery dni w komplecie, wzięłam szybki urlop i w niedzielę zaraz po jego nocnej służbie wyruszyliśmy w drogę. O wolne starałam się już wcześniej, spakować też się pi razy oko spakowaliśmy, ale tak naprawdę to że jedziemy, wiedziałam chwilę przed wyjazdem. Pierwszy nasz błąd - nierozmienienie pieniędzy w Polsce, więc Wy to zróbcie. Na Węgrzech doliczają sobie profity i trochę gorzej się na tym wychodzi. Poza tym było super. No tak - Węgry to nie Bali, Teneryfa ani Włochy, ale jedna z lepszych opcji jeśli się ma do dyspozycji kilka dni. W Krynicy byliśmy zimą (3 dni), nad morzem jesienią (też 3 dni). Nie było sensu jechać nigdzie w Polskę, za granicę ani tyle. Gwarancja, że pogoda ra