Cały tydzień miałam jedną motywację. Sobotni wyjazd na samotne zakupy ^^. Liczyłam, odliczałam, w czwartek szczerzyłam zęby, w piątek odtańczyłam taniec radości. W sobotę otworzyłam oczy, gdy tylko budzik wydzwonił 8.15, a drzemka wybrzmiała jak już myłam zęby po śniadaniu. Oznaczyłam ten incydent w kalendarzu. Dawniej zawsze jeździłam na zakupy sama. Bo tak najbardziej lubię. Rzadko się radzę koleżanek, rzadko chcę czyjejś opinii, zawsze biorę to, co chcę wziąć. Lubię połączyć wyjazd na shopping ze spotkaniem, ale najczęściej jednak nie lubię się dostosowywać, chcę spędzać w danym sklepie tyle czasu, ile chcę, nie chcę wchodzić tam, gdzie nie chcę. Nie chcę słyszeć "Po co to idziemy?" , "Jestem zmęczony", czy "Kiedy wracamy?". Po prostu - sama robię to, to mi najbardziej odpowiada. Parę lat temu uderzałam na Rzeszów co parę tygodni, a kupowałam zawsze tyle rzeczy, że musiałam robić kursy na parking, żeby swobodnie poruszać się między sklepami (choć fakt,