Sprawdziły się trzy rzeczy, które zakładałam: - czas zleci niemiłosiernie szybko, - wydatki przekroczą wszelkie oczekiwania, - wszystkim nie dogodzi. Powtarzałam jak mantrę: od jesieni to już poleci. Na jesień zacznę nową pracę, potem będą Święta, Sylwester, ferie, a po feriach to już chwila moment. No i cóż - czas między pracą w szkole, licznymi konferencjami, dojazdami, zimą, świątecznymi spotkaniami i imprezami prześlizgnął się nam przez palce. Zdążyliśmy jeszcze wziąć parę lekcji tańca, zapisać się na rekolekcje przedmałżeńskie, odbyć parę lekcji w poradni rodzinnej, zająć się zaproszeniami, a ja - próbną fryzurą i make upem. Wyszukałam sobie ślubne wieszaki, księgi gości, motylkowe confetti i zimne ognie. Zmieniłam koncepcję kwiatów i dekoracji, ale nie przedstawiłam jej jeszcze dekoratorce, bo wciąż mogę zmienić zdanie, skoro... Do ślubu zostały 3 miesiące. Jeszcze nie przełamaliśmy pór roku, więc nie czujemy tego aż tak bardzo, ale kalendarz jest bezlitosny. Jest