Jak już wiedziałam, że zamykają szkołę i że będę kwitnąć w domu i uczyć zdalnie, wiedziałam też, że może to trochę potrwać. Myślałam - ani to wakacje, ani L4, ani bezrobocie. Siedzenie w domu, ale obowiązki i gotowość cały czas. Dziwny, dziwny czas. Ale myślałam też, że nie wiem jak to przeżyję, że będzie mi się dłużyć niemiłosiernie i że na co było kupować te szminki (bo co, będę się malować do laptopa?). Nie wiem kiedy zleciały ponad trzy miesiące. Nie wiem. Nie potrafię ich oddzielić od siebie jakimiś większymi wydarzeniami jak wcześniej - tu jakaś impreza rodzinna, tu wyjazd, tu zakupy. Potrafię tylko powiedzieć błyskotliwie "No. W ferie zimowe zdążyliśmy skoczyć do Białki. Wymoczyliśmy tyłki w basenach i zobaczyliśmy śnieg i zimę. Plus ja zdołałam poplamić nowe dżinsy plamą z oliwy i tak samo zdołałam ją wyprać w umywalce, susząc się później suszarką do rąk" (akrobacje czynione w łazience były doprawdy imponujące). Później zaczyna się już smętna fala spania, s