W tym roku nie czekałam ani na zimę ani na śnieg, a śniegowce założyłam już w połowie listopada. Stwierdziłam, że skórzane botki nie chronią mnie przed zimnem, nawet jeśli wymieniam wkładki na nowe, więc wystawiłam chłodowi język. Przyczyniło się też do tego paradowanie w dniu 11 listopada i rozbierające mnie przeziębienie pod koniec tygodnia. Tak - na razie odpuściłam jedne zajęcia, a plan "Killer", który miałam zaplanowany na sobotę, zmieniłam na "ciepłe płyny, inhalacje". Niestety, bo naprawdę czułam się dobrze podczas ćwiczeń. Niemniej jednak inhalowałam się dziś obficie zapachem środków czyszczących, które niby są takie ekologiczne, a wywołują u mnie powódź z nosa i mega kaszel, a zanim ogarnęłam jeszcze kuwety, pralnię, lodówkę, pranie, odkurzanie, mycie (teraz tylko czekać, które pierwsze bełtnie kłaczkiem) i kurze, zapomniałam o inhalacjach. Ostatnia gonitwa trochę mnie męczy, ale i tak każdego dnia znajduję czas na czytanie (głównie w wannie), a że szybko