Niewiele jest rzeczy, których nie cierpię. Pająków, porannego wstawania, za słabej kawy. Zdecydowanie więcej lubię - wszystko, co miętowe, koty, książki. Alaskę, białe tulipany. Gry planszowe. Ale dziś poczułam czystą, niczym nieskrępowaną nienawiść. Jest ósmy kwietnia, wstałam po siódmej, niedawno miałam świąteczną przerwę, więc jestem wypoczęta, ale kiedy zobaczyłam, że śnieg pada - pada? Sypie! szaleńczo, wielkimi białymi płatkami wielkości czekoladowych jajek, ZNIENAWIDZIŁAM śnieg. I jedyne na co miałam ochotę, to zaciągnąć rolety. Wskoczyłam pod kocyk, zrobiłam sobie zieloną herbatę z mandarynką i o mało co, nie zakrztusiłam się pierwszym łykiem, bo oto słonko! Słonko wyszło, prażąc tak, że przez chwilę zastanowiłam się, czy nie rzucić laptopem i nie biec na zewnątrz. Białe daszki i puszek na trawie - wszystko zniknęło. W minutę! *** Czternasty kwietnia. Wczoraj wszyscy żyli zapowiadanym śniegiem. Mówiła o tym sąsiadka, mówiła pani w sklepie. My zerkaliśmy zza firanki jak na jakim