Przejdź do głównej zawartości

Życie z Pi ;)

Pisarz dopóki mieszka sam, wcale nie zdradza się, że jest pisarzem.
Przecież nikt nie wie, co ma w głowie, w palcach i laptopie.
Nikt nie wie że, co i czy w ogóle pisze.

Pisarz nawet jak zaczyna z kimś mieszkać to oprócz tego, że robi malownicze listy zakupów przypinane magnesem na lodówkę, zostawia w domu liściki z pierdołami, rysunkami, grafami i pisze obłędnie długie smsy w formie 'Trudnych spraw"albo analiz naukowych, to zachowuje się jednak jak przeciętny człowiek.
Do czasu aż nie zacznie się z czymś zdradzać.
Albo pisać.
Bo pisarz jak alkoholik - ma swoje ciągi.
Na co dzień zachowuje się normalnie.
Wstaje rano, szuka skarpetek, je śniadanie, pije kawę.
Idzie do pracy, wraca z niej.
Kupuje chleb, mleko i papier toaletowy.
Myje naczynia, wiesza pranie, ścieli łóżko.
Nie ma w oczach myślników zamiast źrenic, na stole plam z atramentu, a wkoło kosza zmiętych kulek papieru.
Nie ma rękopisów na biurku, markowych długopisów ani gęsich piór w słoiku.
Nie ma nawet biurka, sekretarzyka czy gabinetu.
Ma regał z książkami, dużo długopisów, laptopa i głowę.
A w głowie cyrk i swoje małpy, które zaczynają hasać dopiero wtedy kiedy zamiast prawilnie gotować obiad albo go porządnie zjeść, siedzi w szlafroku, piżamie albo majtkach i stuka w klawiaturę jak popier***ony.

Pisarz potrafi się dobrze ukrywać i nie pokazywać swoich zboczeń światu.
Rozmawia o pogodzie, jak i polityce, zna parę ładnych zdań, dużo słów i sposobów, by sprawiać wrażenie bardziej normalnego niż w rzeczywistości.
Ma pasje, znajomych, telefon komórkowy i konto na facebooku.
Nie zna się na modzie, nowinkach technicznych i telefonach, nie robi sobie hybryd ani makijażu, za to zna pisownię większości słów, jarają go znaki interpunkcyjne w wiadomościach, czyta wszystko, co ma literki i ślini się na widok książek.
W szafce ma mole, w torebce bałagan, w szafie idealnie poskładane ciuchy, a w mózgu wersy między zwojami.
Pisarz myśli o pisaniu częściej niż o jedzeniu, żywi się słowem, kartkami, przecinkami i płatkami z mlekiem.
Ma perfekcyjnie poskładane ubrania w szafie, posortowane kolorami skarpetki, kolekcję ścierek i ściereczek i burdel w głowie. Bywa, że nie daje się ponosić wyobraźni, a ma dzień, że buja z głową w obłokach od rana do wieczora i rozkojarza się, błądzi myślami, jest nieobecny, zmulony, zawieszony w czasie i przestrzeni.
Ma swój świat, swoje literki, swoje tajemnicze pliki na folderze i wyjątkowo szybkie palce, stworzone do tego, żeby gnać po klawiaturze.
Pisarz nie potrafi siąść i pisać jednej powieści od deski do deski. On ma pięćdziesiąt stron jednej, trzydzieści drugiej, dwa wstępy kolejnych i jeszcze kilka "bestsellerowych" książek w głowie.
Ma ochotę pisać zawsze wtedy kiedy nie ma czasu, sił ani świstków papieru pod ręką, a pomysły jest w stanie zapisać w roboczym smsie, na paragonie, ulotce z paracetamolu.
Ma fisia na punkcie artykułów piśmienniczych i dożywotni zakaz kupowania zeszytów, notesów, długopisów.
Przyjaciół i znajomych też ma, ale przeważnie czasu dla nich brak.
Nie brak czasu dla tych, dla których pisarz porzuca pisanie i gotuje zupę z lubczykiem albo makaron z serem, ale nawet taki Wybraniec nie do końca wie, ile czasu i ile myśli pisarz poświęca na pisanie, nawet gdy aktualnie nie pisze ;).

Pisarz pisze, a jak pisze to z werwą, pasją, zacięciem i chochlikami w oczach.
Pomysły przychodzą mu same, najczęściej z brakiem możliwości zrealizowania ich za pamięci, za to
wraz z otworzeniem laptopa i jednym rzutem na białą kartkę papieru słowa przychodzą same, zupełnie nieproszone, układające się w długie ciągi wyrazowe i szybko zapełniające kolejne kartki.
Pisarz rzadko pisze przy kimś, bo nie lubi jak mu się przerywa, przeszkadza albo zagląda przez ramię. Nigdy nie zdradza o czym pisze i w ogóle najczęściej nie przyznaje się, że pisze. On po prostu hobbystycznie sprawdza czucie klawiatury w poszczególnych jej miejscach.

Pisarz nie ma problemu ze sformułowaniem myśli ani ułożeniem logicznego zdania, ale ma problem, żeby przypomnieć sobie, że anegdotkę którą właśnie opowiada opowiadał już kilka razy albo gdzie do cholery położył szczotkę do włosów.
Pisarz miewa humorki, wahania nastrojów, fazy smęcenia, marudzenia, fochów i płaczu zupełnie niezwiązane z ciśnieniem atmosferycznym, zmęczeniem czy fazą cyklu. Bywa perfekcjonistą, zwłaszcza kiedy mu zależy albo daje się ponieść ferworze porządku, ale bywa i fleją, osobą niezdolną do zachowania ładu i porządku wkoło biurka.
Bo każdy pisarz to urodzony artysta, osoba, która kocha kolory, pędzle, pióra i szukanie kształtów w chmurach, rozlanych napojach, słojach na drewnianym stole.
Pisarz równa się artystyczny nieład, stos książek, śmieci i niesparowanych skarpetek.
Pisarz może mieć największe motywacje i lubić machać ściereczką z mikrofibry w łazience, ale i tak kiedy dorwie go wena, będzie siedzieć w bałaganie, wśród stosu naczyń, kupy ciuchów i masy kabli wkoło i pisać.
Może też mieć dużo czasu i nie pisać, bo woli siedzieć i się obijać.
Największym hitem jest za to to, że pisarz  generalnie zawsze ma i wie o czym pisać, bo pod kopułą kłębi mu się tyle postaci, charakterystyk i fabuł, że śmiało mógłby spłodzić kilka felietonów, opowiadań i powieści. Sęk jedynie w tym, że czasami jest tak omotany pisaniem, że nie wie co pisać, skoro ma tyle pomysłów albo przygnie go brzemię ponurej egzystencji i będzie musiał się martwić pieniędzmi na waciki, pomysłem na obiad, wieszaniem gaci na suszarce, rachunkami, brakiem prądu w lodówce albo innymi przyziemnymi sprawami, którymi chciałby się nie interesować.

Bo każdy pisarz, definitywnie chciałby być tylko pisarzem.
Wstawać rano albo i nie, chodzić pół dnia z gniazdem na głowie przetrącając nogą kota, pić zieloną herbatę w niebieskim kubku i pisać, pisać, pisać.
Idealnie byłoby gdyby musiał jedynie ogarnąć siebie i swoją najbliższą przestrzeń, a chodzenie do pracy zostawić innym.
Zdaje sobie sprawę, że wtedy pewnie umarłby z głodu śmiercią naturalną, raczej nie byłoby go stać na dżinsy z Calzedonii i pewnie musiałby pisać przy świeczce, ale i tak wie, że byłby w siódmym niebie, gdyby nie pisał z doskoku, a zarabiał i żył pisaniem.

Życie z pisarzem jest o tyle ciekawe, że nigdy nie wiadomo, czego się można się po nim spodziewać.
Jest artystą, ale też ma swój rozum, niby jest szalony, ale poukładać też czasami umie, zwariowany, ale nie do końca.
Z pisarką jest o tyle lepiej, że ma cycki, naturalny zmysł dekorowania mieszkania, pociąg do garów i mopa. No i jeśli osoba towarzysząca ma ambicje zobaczyć swoje nazwisko w druku, może dzięki jednej stronie www.pierscionki.pl zapewnić to sobie bez godzin ślęczenia nad laptopem. Oczywiście jeśli jest na tyle szalona, żeby planować życie z kimś kto nie myśli przyziemnie i codziennie tylko żyje po swojemu według swoich niepisanych zasad.

Pisarz najczęściej mówi, że będzie pisarzem w wieku lat pięć i pół, a chociaż literki stawia wtedy jeszcze koślawe i brzydkie, pisarz i tak pisarzem zostaje.
Pisze do szuflady, do gazet, do wydawnictw.
Pisze, bo lubi i pisze, bo chce.
Pisze tak jakby pisaniem oddychał i jeśli nawet nie pisze - bezapelacyjnie pisanie jest tym co go napędza.




 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

wróciłam!

Musiało upłynąć trochę wody, musiał mnie zacząć boleć kręgosłup, żebym doszła do wniosku, że szczupłość nie równa się zdrowie, ale z dumą melduję, że wróciłam do dobrej kondycji. Kondycję bardzo łatwo stracić, a ciężko do niej wrócić. Moja poszła razem ze zmianą pracy, związkiem, przeprowadzkami i zmianą trybu życia na chill, kocyk i kotki. Więc tak naprawdę już parę lat temu. I nie potrafię, powiedzieć czemu, bo nikt mnie siłą pod tym kocem nie trzymał, koty naprawdę nie są aż tak absorbujące, a ja przecież zawsze byłam trochę ADHD. Wprawdzie gdzieś tak w covidzie, kiedy namiętnie udzielałam się w nieswoim ogródku - tzn. głównie woziłam taczki i chciałam wozić taczki, uznałam, że siłę jakąś tam mam. Ale nic poza tym. Przez to lato dbałam o siebie. Dużo spacerów, dużo roweru, trochę biegania. I bieganie też mi wychodziło - w sensie więcej było biegania niż chodzenia, zakwasy też były solidne, a ja czerwona jak cegła, więc oszustw nie było. Wraz z nadejściem roku szkolnego zmieniłam się

po turecku +

Nowy Rok zaczęłam kupieniem wielkiego fioletowo-miętowego bidonu i piłki do fitnessu. Nooo i zakwasami w brzuchu.  I wcale nie miałam postanowienia dbania o formę, bo zmianę trybu życia wdrożyłam już jakiś czas temu - po prostu.  Nie robię żadnych noworocznych postanowień, chyba, że takie wewnętrzne, bardziej osobiste, dotyczące zmian w sobie samej, ale które nie są jakoś bardzo górnolotne. Z wysokości szybko się spada. Odkąd wróciłam do pracy, cierpię na brak czasu na czytanie, ale w poprzedni weekend nadrobiłam wszystko. I udało mi się zrobić Killera Chodakowskiej - zapomniałam już, jak on kopie. Nie wiem, może znacie bardziej intensywne ćwiczenia, ale dla mnie Killer jest z tych ćwiczeń, które naprawdę dają w D. Ale z niewiadomych przyczyn (a może z tych, że jednak długo siedzę i pracuję) ostatnio dość mocno doskwiera mi kark, w ten weekend uprawiałam więc ćwiczenia dla seniorów pt. "Zdrowy kręgosłup". Lol. Poza tym mamy mrozy, dzień dalej parszywie krótki, auta nie chcą n

łapówka

Jeśli mylicie buraki z brokułem, kiedy piszecie listę zakupów, a zamiast "napiwek" mówicie "łapówka", to najpewniej przeszliście covida, jak ja. Nie kaszel, nie siedzenie w domu, a mgła umysłowa, jaka potem opada jest definitywnie NAJGORSZA. Zdarzyło mi się jeszcze zapomnieć PINu do telefonu (ale używałam go bardzo dawno, bo telefon nowy, więc nie musiałam go resetować jak poprzedni co dwa dni...), schować solniczkę i pieprzniczkę grzybki do szuflady obok tej właściwej i wziąć złe kluczyki do samochodu, kiedy przed Świętami jechałam na szybką rozgrzewającą herbatkę z koleżanką. Ale na usprawiedliwienie dodam, że to ten sam model, mój jest tylko mniej odrapany (głównie dlatego, że nasze auto odrapałam ja, a teraz mam pożyczone od rodziców, zanim doczekam się swojego miętowego dziecka ;)). Okres przed Świętami był średni, bo jak mi wyskoczył pozytywny test, zostałam już te parę dni w domu, zwłaszcza, że czułam się słabo i łapałam wszystko jak pelikan (np. wyglądałam b