Przejdź do głównej zawartości

Po raz drugi. I trzeci. I czwarty ;]

Oglądać film do nocy.
Zasnąć w swoim tempie, bez patrzenia na zegarek i gorączkowych myśli: "Zasypiaj szybko, bo rano do pracy!"
Przebudzić się koło siódmej, słysząc krzątaninę mamy, zbierającej się do wyjścia.
Uśmiechnąć się do poduszki i wtulić w nią głowę, ponownie zasypiając.
Poprzewracać się na wszystkie strony.
Poprzeciągać do chrupania wszystkich kosteczek.
Wyłączyć budzik cztery razy, za każdym razem odpalając drzemkę, którą i tak ma się w nosie.
Otworzyć oczy i poprzecierać je, rozglądając się po pokoju, jakby widziało się go po raz pierwszy.
Wyszczerzyć się na widok szarej sportowej torby, stosu książek na stoliku i pozwijanych kabli od prostownicy i laptopa.
Wstać, ziewając rozdzierająco.
Na początek budzącego się dnia wypić szklankę soku z marchwi.
Umyć zęby, spakować ręczniki, okulary, klapki i szampon, wbić na basen po dziewiątej rano.
Ucieszyć się z wolnego toru, ucieszyć się z temperatury wody, która nie powoduje szczękania zębami, ucieszyć się nawet jak inny pływający chlapnie chlorowaną wodą między oczy.
Wyjść z wody po godzinie, przyjemnie usatysfakcjonowana, a nie zmęczona.
Powstrzymać się od podśpiewywania pod ogólnodostępnym prysznicem.
Ubrać się, wytrzeć, wysuszyć włosy.
Roześmiać się na widok burzy puszystych włosów na głowie i lekko zamazanego spojrzenia (wodoodporna maskara, jasne).
Zwinąć włosy w banalny luźny kucyk i zarzucić na nie kaptur.
Odebrać telefon od kuriera, umówić się z nim za kwadrans.
Wyskoczyć do bankomatu po kasę i do piekarni po bułki z makiem.
Zjeść powoli śniadanie, wypić herbatę o przyzwoitej ciepłocie, zanim zrobi się zimna i gorzka.
Rzucić się na przywiezioną paczkę, przymierzać ciuchy do muzyki ze Spotify.
Uzupełnić siedmiostronnicowe sprawozdanie do szkoły.
Pogwizdać pod nosem przymierzając nowe ciuchy po raz drugi. I trzeci. I czwarty ;].
Sprzątnąć naczynia z suszarki.
Przetrzeć blaty.
Podgrzać zupę brokułową, zjeść ją ze świeżą bułką z ziarnami.
Umyć podłogę konwaliowym płynem, pląsając przy tym z mopem jak królowa leśnych wróżek.
Poczytać książkę.
Przewrócić się na jeden bok, na drugi bok, na plecy, na brzuch i znów na bok.
Zawisnąć na skraju łóżka.
Usiąść, zapleść nogi, wyprostować nogi.
Dalej wsadzić nos w książkę.
Pomachać nogą w rozkosznym nieróbstwie.
Skończyć książkę, odłożyć ją triumfalnie na półkę.
Zrobić szpinakowy farsz do naleśników na śmietance sojowej i go nie przypalić.
Zrobić ciasto naleśnikowe bez jajka.
Spanikować przed smażeniem naleśników i oddać patelnię w ręce rodzicielki.
Uzyskać cztery piękne, złociutkie, pyszne, oryginalne wegańskie naleśniki.
Popodniecać się faktem, że udało się je zrobić po raz pierwszy ;).
Spałaszować od razu dwa pyszne egzemplarze, pękate od gęstego szpinaku doprawionego ulubionymi przyprawami i aromatycznymi ziołami.
Walnąć się znów na łóżko i dalej czytać, kolejną już książkę.
Wsłuchiwać się w deszcz bębniący o poddasze, popijając gorącą herbatę.
Pojechać z koleżanką na zumbę, wyskakać się, pokręcić biodrami do muzyki.
Wziąć długi, ożywczy prysznic, prawie utonąć w mentolowo - cytrusowej pianie.
Nabalsamować się mleczkiem Nivea lepiej niż starożytna mumia.
Położyć się wygodnie z książką.
Czytać do nocy.
Bez problemu zasnąć.
Bez budzika wstać.

;]

Błogieeee uczucie!!! ;]


PS Zamówiłam oczywiście szarą bluzę (^^...), ale tym razem jest ona rozpinana, przylegająca, niezbyt gruba. Za dużo mam już ciepłych kangurków wciąganych przez głowę, za mało cienkich bluz, które można na siebie zarzucić.
No i jeszcze coś co mi się marzyło od dawna - jasnoszary komplet sportowej bielizny od Kleina, czyli klasyczne sportowe wydanie czegoś miękkiego i miłego w dotyku dla osób z manią jakości, wygody i szarości. Póki co waham się jedynie nad wymianą rozmiaru, a poza tym wielbię, wdycham, napatrzeć się nie mogę ;).

https://www.vinted.pl/damska-odziez/odziez-sportowa/9837159-nowy-top-sportowy-stanik-nike-z-metkami-czarny-oryginalny-bardzo-elastyczny

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

wróciłam!

Musiało upłynąć trochę wody, musiał mnie zacząć boleć kręgosłup, żebym doszła do wniosku, że szczupłość nie równa się zdrowie, ale z dumą melduję, że wróciłam do dobrej kondycji. Kondycję bardzo łatwo stracić, a ciężko do niej wrócić. Moja poszła razem ze zmianą pracy, związkiem, przeprowadzkami i zmianą trybu życia na chill, kocyk i kotki. Więc tak naprawdę już parę lat temu. I nie potrafię, powiedzieć czemu, bo nikt mnie siłą pod tym kocem nie trzymał, koty naprawdę nie są aż tak absorbujące, a ja przecież zawsze byłam trochę ADHD. Wprawdzie gdzieś tak w covidzie, kiedy namiętnie udzielałam się w nieswoim ogródku - tzn. głównie woziłam taczki i chciałam wozić taczki, uznałam, że siłę jakąś tam mam. Ale nic poza tym. Przez to lato dbałam o siebie. Dużo spacerów, dużo roweru, trochę biegania. I bieganie też mi wychodziło - w sensie więcej było biegania niż chodzenia, zakwasy też były solidne, a ja czerwona jak cegła, więc oszustw nie było. Wraz z nadejściem roku szkolnego zmieniłam się

lattementa

Ten dzień zaczął się o piątej nad ranem i nigdy wcześniej nie wstawało mi się tak dobrze o tak wczesnej porze. Ten dzień był pełen napięcia, ale i niepewności. Ten dzień zapamiętam jako walkę ze snem na trasie, a potem boskie kimanie na mini poduszeczce opartej o pas, podczas jazdy na autostradzie. Ten dzień był najlepszym dniem z mojego życia. - A ślub? A kotki? - No dobra, ze ślubem i kotkami ;) Ale jednak najdłużej marzyłam o pięćsetce ;]. Potem było już tylko oglądanie, testowanie i wreszcie zakup. I wargi spierzchnięte od oblizywania się.  Voila - po dziesięciu latach marzeń jest Pani właścicielką włoskiego miętowego maluszka i dostaje Pani włoskie wino w prezencie. Bum! ;) Na dzień dobry były odwiedziny na stacji benzynowej (frajda; nigdy nie sądziłam, że tyle radości może dać tankowanie wyśnionego samochodu) i w galerii (pierwsze parkowanie w podziemnym parkingu - musi być zdjęcie).  Na drugie śniadanie wleciała wężykowa Pandora i lśniący nowością charms samochodzik w malutkim p

po turecku +

Nowy Rok zaczęłam kupieniem wielkiego fioletowo-miętowego bidonu i piłki do fitnessu. Nooo i zakwasami w brzuchu.  I wcale nie miałam postanowienia dbania o formę, bo zmianę trybu życia wdrożyłam już jakiś czas temu - po prostu.  Nie robię żadnych noworocznych postanowień, chyba, że takie wewnętrzne, bardziej osobiste, dotyczące zmian w sobie samej, ale które nie są jakoś bardzo górnolotne. Z wysokości szybko się spada. Odkąd wróciłam do pracy, cierpię na brak czasu na czytanie, ale w poprzedni weekend nadrobiłam wszystko. I udało mi się zrobić Killera Chodakowskiej - zapomniałam już, jak on kopie. Nie wiem, może znacie bardziej intensywne ćwiczenia, ale dla mnie Killer jest z tych ćwiczeń, które naprawdę dają w D. Ale z niewiadomych przyczyn (a może z tych, że jednak długo siedzę i pracuję) ostatnio dość mocno doskwiera mi kark, w ten weekend uprawiałam więc ćwiczenia dla seniorów pt. "Zdrowy kręgosłup". Lol. Poza tym mamy mrozy, dzień dalej parszywie krótki, auta nie chcą n