Przejdź do głównej zawartości

Rytualny ;]

Rytualny taniec wkoło wyspy został dziś odtańczony ;).
Śniadanie zostało skonsumowane w całości.
Nie przestraszyło mnie moje odbicie w lustrze.
W pracy nie złapałam zadyszki, nawet kiedy weszłam na drugie piętro.
Na lekcji nie musiałam co chwilę siadać na krześle, żeby ochłonąć i ani razu nie zapowietrzyłam się, chociaż długo tłumaczyłam dzieciom tajniki liczb jedno i dwucyfrowych przy tablicy ;].
Ponadto po pracy zrobiłam sobie swój ulubiony objazd bibliotek (mnóstwo opasłych tomisk z szeleszczącymi skandynawskimi nazwiskami), kupiłam w zdrowej żywności jogurt, który o dziwo z apetytem (i z czuciem smaku ^^) zjadłam, a potem poszłam na wieczorny spacer z psem i nie przewrócił mnie szalejący z dużą mocą wiatr ;].
Wprawdzie musiałam sobie fundnąć drzemeczkę w ciągu dnia i wciąż nie mam tego uczucia, że mogę góry przenosić, ale jest dobrze ;)
Skoro szprycuję wpis nieprzyzwoitą liczbą emotikonów - musi być ;P.

Dziś wieczorem jeszcze się oszczędzam.
Czytam "Więźnia labiryntu" równocześnie z "Ręką"  Mankella, słucham "Adore" naprzemiennie z "Stand by You", popijam rooibosa, bo wykończyłam gorzką herbatę i miętę, macham a to nogą w szarym kapciu a to dłonią z wiśniowymi pazurkami i czasami pukam się w głowę, bo z kataru i tego wszystkiego przytkało mi uszy ^^.
Miłego tygodnia wszystkim! ;] ;] ;]

http://zapytaj.onet.pl/Category/026,003/2,23936772,Kto_znajdzie_moja_ulubiona_SM_D_za_dobre_odpowiedzi_dyplomy_i_1_nj_.html




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

wróciłam!

Musiało upłynąć trochę wody, musiał mnie zacząć boleć kręgosłup, żebym doszła do wniosku, że szczupłość nie równa się zdrowie, ale z dumą melduję, że wróciłam do dobrej kondycji. Kondycję bardzo łatwo stracić, a ciężko do niej wrócić. Moja poszła razem ze zmianą pracy, związkiem, przeprowadzkami i zmianą trybu życia na chill, kocyk i kotki. Więc tak naprawdę już parę lat temu. I nie potrafię, powiedzieć czemu, bo nikt mnie siłą pod tym kocem nie trzymał, koty naprawdę nie są aż tak absorbujące, a ja przecież zawsze byłam trochę ADHD. Wprawdzie gdzieś tak w covidzie, kiedy namiętnie udzielałam się w nieswoim ogródku - tzn. głównie woziłam taczki i chciałam wozić taczki, uznałam, że siłę jakąś tam mam. Ale nic poza tym. Przez to lato dbałam o siebie. Dużo spacerów, dużo roweru, trochę biegania. I bieganie też mi wychodziło - w sensie więcej było biegania niż chodzenia, zakwasy też były solidne, a ja czerwona jak cegła, więc oszustw nie było. Wraz z nadejściem roku szkolnego zmieniłam się

lattementa

Ten dzień zaczął się o piątej nad ranem i nigdy wcześniej nie wstawało mi się tak dobrze o tak wczesnej porze. Ten dzień był pełen napięcia, ale i niepewności. Ten dzień zapamiętam jako walkę ze snem na trasie, a potem boskie kimanie na mini poduszeczce opartej o pas, podczas jazdy na autostradzie. Ten dzień był najlepszym dniem z mojego życia. - A ślub? A kotki? - No dobra, ze ślubem i kotkami ;) Ale jednak najdłużej marzyłam o pięćsetce ;]. Potem było już tylko oglądanie, testowanie i wreszcie zakup. I wargi spierzchnięte od oblizywania się.  Voila - po dziesięciu latach marzeń jest Pani właścicielką włoskiego miętowego maluszka i dostaje Pani włoskie wino w prezencie. Bum! ;) Na dzień dobry były odwiedziny na stacji benzynowej (frajda; nigdy nie sądziłam, że tyle radości może dać tankowanie wyśnionego samochodu) i w galerii (pierwsze parkowanie w podziemnym parkingu - musi być zdjęcie).  Na drugie śniadanie wleciała wężykowa Pandora i lśniący nowością charms samochodzik w malutkim p

po turecku +

Nowy Rok zaczęłam kupieniem wielkiego fioletowo-miętowego bidonu i piłki do fitnessu. Nooo i zakwasami w brzuchu.  I wcale nie miałam postanowienia dbania o formę, bo zmianę trybu życia wdrożyłam już jakiś czas temu - po prostu.  Nie robię żadnych noworocznych postanowień, chyba, że takie wewnętrzne, bardziej osobiste, dotyczące zmian w sobie samej, ale które nie są jakoś bardzo górnolotne. Z wysokości szybko się spada. Odkąd wróciłam do pracy, cierpię na brak czasu na czytanie, ale w poprzedni weekend nadrobiłam wszystko. I udało mi się zrobić Killera Chodakowskiej - zapomniałam już, jak on kopie. Nie wiem, może znacie bardziej intensywne ćwiczenia, ale dla mnie Killer jest z tych ćwiczeń, które naprawdę dają w D. Ale z niewiadomych przyczyn (a może z tych, że jednak długo siedzę i pracuję) ostatnio dość mocno doskwiera mi kark, w ten weekend uprawiałam więc ćwiczenia dla seniorów pt. "Zdrowy kręgosłup". Lol. Poza tym mamy mrozy, dzień dalej parszywie krótki, auta nie chcą n