Przejdź do głównej zawartości

Mrucząco ;)

Jest uparta.
Waleczna.
Czasem agresywna ;).
Lubi rządzić.
Praktycznie wszystkimi.
Ceni sobie niezależność.
I zawsze robi to, co chce.
Nikt nie może jej nic dyktować.
Lubi robić to, czego robić nie powinna.
Uwielbia się przytulać, ale tylko wtedy kiedy ma na to ochotę.
Natrętnie upomina się o pieszczoty w nocy.
Drażni ją nadmierna czułość i namolnie całusy.
Co też jawnie okazuje.
Kiedy ma fazę, biega po oparciu sofy w salonie.
Jest tak samo niedobra, jak i ładna.
Jak coś jej się nie podoba, szybko daje upust swojej złości lub frustracji.
Chadza własnymi ścieżkami.
Bywa szalona, bywa stonowana.
Mrozi bystrym spojrzeniem rzucanym z ukosa.
Rozczula słodkimi minkami i przekrzywianiem łebka.
Rzadko miauczy, na ogół bezgłośnie.
Tak samo chętnie się bawi, jak i śpi.
Śpi w nietypowych miejscach i jeszcze bardziej nietypowych pozycjach. Na ogół poskręcana, pozwijana jak precelek.
Jest rozpieszczona i czasem zaczyna "księżniczkować".
Ma charakterek.
Jest ciekawska.
Uwielbia się wspinać, biegać, skakać, drapać i być drapana.
Dużo rzeczy uchodzi jej płazem.
Nie można jej zarzucić braku wdzięku.
Jest temperamentna.
Zaczepia i prowokuje do bójki.
Kiedy coś jej się nie podoba, daje to jasno do zrozumienia.
Umie się przypodobać i podlizać.
Prosić i strzelać oczkami też umie ;).
Jest nieustępliwa.
Lubi się droczyć.
Potrafi walczyć o swoje.
Mruczy przez sen.



Patrzę na nią i nie mogę powstrzymać się przed pogłaskaniem jej.
Patrzę na nią i w 100% zgadzam się ze stwierdzeniem, że dom bez kota to tylko mieszkanie.
Patrzę na nią i widzę siebie ;)
Jest z niej takie samo ditko jak i ze mnie z tym swoim buntem, uporem i grzeczną niegrzecznością.
Biorą ją do siebie do łóżka i pozwalam kokosić się po swojej głowie.
A potem razem sobie mruczymy do poduszki ;).

























Komentarze

  1. Myślałam, że opisujesz siebie, aż do linijki o miauczeniu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bo opisuję ;).
    PS A miauczeć też potrafię, jak mi się włączy tryb marudzenie ;] ;]

    OdpowiedzUsuń
  3. Po pierwsze: ja tez w liceum robiac rozne dziwne i niekoniecznie grzeczne rzeczy mowilam z kolezankami ze jestesmy wlasnie "grzeczne niegrzecznie" ;-) Hehe
    Po drugie to oczywiste, ze dom bez kota w ogole nie jest domem-ale docenia to dopiero ci, którzy kota wezmą , przygarna, przyniosa, wpuszcza etc. do tego mieszkania ;-)
    I wtedy juz na pewno na jednym sie nie skończy :-P
    PS. Kiara urocza !!!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

wróciłam!

Musiało upłynąć trochę wody, musiał mnie zacząć boleć kręgosłup, żebym doszła do wniosku, że szczupłość nie równa się zdrowie, ale z dumą melduję, że wróciłam do dobrej kondycji. Kondycję bardzo łatwo stracić, a ciężko do niej wrócić. Moja poszła razem ze zmianą pracy, związkiem, przeprowadzkami i zmianą trybu życia na chill, kocyk i kotki. Więc tak naprawdę już parę lat temu. I nie potrafię, powiedzieć czemu, bo nikt mnie siłą pod tym kocem nie trzymał, koty naprawdę nie są aż tak absorbujące, a ja przecież zawsze byłam trochę ADHD. Wprawdzie gdzieś tak w covidzie, kiedy namiętnie udzielałam się w nieswoim ogródku - tzn. głównie woziłam taczki i chciałam wozić taczki, uznałam, że siłę jakąś tam mam. Ale nic poza tym. Przez to lato dbałam o siebie. Dużo spacerów, dużo roweru, trochę biegania. I bieganie też mi wychodziło - w sensie więcej było biegania niż chodzenia, zakwasy też były solidne, a ja czerwona jak cegła, więc oszustw nie było. Wraz z nadejściem roku szkolnego zmieniłam się

lattementa

Ten dzień zaczął się o piątej nad ranem i nigdy wcześniej nie wstawało mi się tak dobrze o tak wczesnej porze. Ten dzień był pełen napięcia, ale i niepewności. Ten dzień zapamiętam jako walkę ze snem na trasie, a potem boskie kimanie na mini poduszeczce opartej o pas, podczas jazdy na autostradzie. Ten dzień był najlepszym dniem z mojego życia. - A ślub? A kotki? - No dobra, ze ślubem i kotkami ;) Ale jednak najdłużej marzyłam o pięćsetce ;]. Potem było już tylko oglądanie, testowanie i wreszcie zakup. I wargi spierzchnięte od oblizywania się.  Voila - po dziesięciu latach marzeń jest Pani właścicielką włoskiego miętowego maluszka i dostaje Pani włoskie wino w prezencie. Bum! ;) Na dzień dobry były odwiedziny na stacji benzynowej (frajda; nigdy nie sądziłam, że tyle radości może dać tankowanie wyśnionego samochodu) i w galerii (pierwsze parkowanie w podziemnym parkingu - musi być zdjęcie).  Na drugie śniadanie wleciała wężykowa Pandora i lśniący nowością charms samochodzik w malutkim p

po turecku +

Nowy Rok zaczęłam kupieniem wielkiego fioletowo-miętowego bidonu i piłki do fitnessu. Nooo i zakwasami w brzuchu.  I wcale nie miałam postanowienia dbania o formę, bo zmianę trybu życia wdrożyłam już jakiś czas temu - po prostu.  Nie robię żadnych noworocznych postanowień, chyba, że takie wewnętrzne, bardziej osobiste, dotyczące zmian w sobie samej, ale które nie są jakoś bardzo górnolotne. Z wysokości szybko się spada. Odkąd wróciłam do pracy, cierpię na brak czasu na czytanie, ale w poprzedni weekend nadrobiłam wszystko. I udało mi się zrobić Killera Chodakowskiej - zapomniałam już, jak on kopie. Nie wiem, może znacie bardziej intensywne ćwiczenia, ale dla mnie Killer jest z tych ćwiczeń, które naprawdę dają w D. Ale z niewiadomych przyczyn (a może z tych, że jednak długo siedzę i pracuję) ostatnio dość mocno doskwiera mi kark, w ten weekend uprawiałam więc ćwiczenia dla seniorów pt. "Zdrowy kręgosłup". Lol. Poza tym mamy mrozy, dzień dalej parszywie krótki, auta nie chcą n