Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2020

w kolorze fuksji i purpury

Kiedyś nie byłam w ogóle spontaniczna. Planowałam zakupy, posiłki, naukę, nawet dnie. Nie, nie. Nigdy nie byłam i nie będę mistrzynią organizacji. Mogę sobie mieć organizerki, korkową tablicę, stosik karteczek i cały zestaw długopisów, ale i tak będę kreślić kwiatuszki w kalendarzu, wieszać zdjęcia i koty różnej maści na tablicy ("To na rachunki i ważne sprawy! - huknąłby w tym momencie mój mąż). Osoby mojego pokroju zdecydowanie mogą walczyć o Koronę Roztrzepańca albo Nagrodę Główną Artystycznej Duszy, a nie o to, że są perfekcjonistami w każdej dziedzinie życia. Obecnie zdecydowanie przeważa moja artystyczna natura. No i  zdecydowanie staram się korzystać. Z życia, pogody, wolnego. Choć kłóci się czasem z chęcią bycia porządną. I tak, wczorajszy dzień upłynął mi na krzątaniu się po domu niczym domowa wróżka. Lekkim krokiem pląsałam zmieniając pościel, pogwizdywałam cichutko, wrzucając kołdry do wietrzenia, trzepałam wycieraczkę (aż kot się bał co się dzieje), a potem zac

utopić w słońcu

Ciekawi mnie, czy jacyś pisarze pokuszą się o wspomnienie koronawirusa w swoich książkach. I nie mam tu wcale na myśli plag i epidemii, bo takie książki są. I nie, jakoś nie brakuje w nich respiratorów w szpitalach, a panie z Koła Gospodyń Wiejskich nie szyją policjantom, konstablom czy tam detektywom maseczek w gwiazdki ani w folklorystyczne kwiatki, odpowiednie dla danego regionu... Ciekawi mnie bardziej, czy w treści książek znajdzie się coś z naszej koronawirusowej rzeczywistości, w której cały świat jednoczyło to samo. Pamiętam jak jednego dnia wrzucałam na instagram zdjęcie, jak to siedzę w domu przy zdalnej pracy i sączę kawę, a potem zobaczyłam, że jakaś babeczka na Alasce też pije kawę i siedzi w domu z teczkami, jakaś Skandynawka ze swoim pledem i hyggowymi iskierkami z kubka też pracuje, pracuje przy kuchennym stole amerykańska aktorka, angielska bloggerka i swojska mama dwóch dziewczynek z okolic Kalisza. Czy natknę się w książkach na takie wstawki, jak: "Cies

polot

Zaczęłam od rana. Jeszcze dobrze się nie obudziłam - bo wstać wstałam, z kołtunem na głowie i ciągle w piżamie. Tabletka na tarczycę dopiero rozpoczęła swoje półgodzinne tango w moim krwiobiegu. Jeszcze nie zjadłam śniadania, jeszcze się nie uczesałam, jeszcze się nie rozgrzałam do życia, a już sprzątałam. I to z grubej rury, bo łazienka, prysznic, krany i śrubki. Wszystkie mydła - te antybakteryjne i te zwykłe kremowe - ustawiły się na baczność. Ręczniki zamarły w bezruchu. Kurzowe koty pochowały się pod szafkę. A masz! Złapałam dziady, jak uciekały pod umywalkę. Krótka przerwa na płatki i już, znowu. Tańce z miotłą, tańce z mopem. Odgarnęłam włosy z czoła. Poszłam do sklepu i wyszłam z niego, zataczając się pod ciężarem truskawek, fasolki szparagowej i świeżego chleba. Załadować zmywarkę. Ogarnąć szafkę z lekami. Może by tak posprzątać ciuchy? Szkoda, że pranie zrobiłam wczoraj... O, pojemniczek z drobiazgami się przesypuje. Zakupy runda druga. I polotu pisarsk